Inauguracja sezonu świetnie zakończyła się dla piłkarzy Marka Zuba. Stalowcy uporali się z faworyzowaną Arką Gdynia. Jedyną bramkę zdobył Jesus Diaz, który wpisał się na listę strzelców po indywidualnej akcji.
PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA
Prawdopodobnie niewielu kibiców Stali Rzeszów typowało, że ich ulubieńcy będą w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść w konfrontacji z tak mocnym przeciwnikiem. Stal, która na papierze wydawała się kadrowo słabsza od zespołu z poprzednich rozgrywek, udowodniła jednak, że ma spory potencjał. Niemniej, od pierwszego gwiazdka mecz nie układał się po myśli biało-niebieskich. To Arka była zdecydowanie lepsza, nadając ton rywalizacji przez kwadrans. Gospodarze byli zagubieni i niepewni w swoich wyborach. Na szczęści kilka groźnych okazji gdynian, nie zakończyło się stratą bramki, a miejscowi z biegiem czasu równali poziomem do rywala, który nie był już tak groźny w swoich próbach. Stal na własny moment musiała poczekać jednak do drugiej odsłony gry.
Po zmianie połów plan „Żurawi” okazał się bardzo skuteczny. Stalowcy nie dość, że nie dopuszczali przyjezdnych do akcji bramkowych, to jeszcze sami prezentowali się z piłką nienagannie. Jak zwykle podobać mógł się Jesus Diaz, który najbardziej dawał się we znaki podopiecznym Wojciecha Łobodzińskiego, aż pod koniec meczu był na ustach wszystkich fanów. Najpierw jego wymiana piłki z Szymonem Łyczkiem zakończyła się minimalnie niecelnym uderzeniem, natomiast w kolejnej akcji był już bezbłędny. Kolumbijczyk otrzymał podanie od Karola Łysiaka, piłkę sprytnie przepuścił między nogami Tomasz Bała, a Diaz, będąc z dala od bramki Pawła Lenarcika, w pełnym biegu znalazł się z futbolówką pod polem karnym, zwiódł kilku obrońców i płaskim, precyzyjnym strzałem zza szesnastki, zapewnił Stali 3 pkt na start sezonu.
– To bardzo dobrze utrzymujący piłkę zawodnik, który ma wiele atutów ofensywnych. Mocno przestrzegałem przed nim swój zespół – powiedział nam Wojciech Łobodziński, trener Arki, który stwierdził również, że Stal napsuje krwi wielu drużynom w lidze.
Marek Zub: Czas działał na naszą korzyść
– Patrząc na ten mecz z perspektywy inauguracji, która zazwyczaj dla mnie jako trenera jest wielką zagadką, jak to się zacznie, w jakim stopniu zespół po okresie przygotowawczym jest w stanie pokazać swoje możliwości, było ku temu wiele wątpliwości, ale z drugiej strony, była też motywacja, żeby rzeczywiście to zrobić i pokazać się dobrze na początek, bo rywal był nie byle jaki – rozpoczął konferencję prasową po meczu trener Stali, Marek Zub.
– Początek spotkania nie napawał nas optymizmem, bo w pierwszym kwadransie, to przy dobrych wiatrach dla portowców z Gdyni, mogło się to skończyć bramką, co byłoby dla nas dużym obciążeniem. W wielu momentach, w których wydawało się, że to może być sytuacja bramkowa, bardzo dobrze zachowywali się nasi zawodnicy, mam tu na myśli presję na piłkę do końca, wykorzystanie każdego ułamka sekundy, żeby w jakimś sposób utrudnić uderzenie przeciwnikowi, bo strzały były, ale nie było w zasadzie takiej czystej sytuacji, poza jedną, którą z kolei super wybronił, korzystając ze swojego nieprzeciętego refleksu, Krzysztof Bąkowski – dodawał opiekun rzeszowian.
– A to, co się działo później, można powiedzieć, spodziewaliśmy się jako trenerzy, że biorąc pod uwagę pogodę i upływający czas, będzie on działał na naszą korzyść. Zdobyliśmy bramkę, ważne 3 punkty i był to zupełnie inny wieczór niż rok temu po inauguracji – podsumował szkoleniowiec biało-niebieskich.
STAL Rzeszów – ARKA Gdynia 1-0 (0-0)
1-0 Diaz (82.)
STAL: Bąkowski – Warczak, Kościelny, Synoś, Simcak, Łysiak, Kądziołka (84. Piotrowski), Thill, Łyczko (90. Pena), Diaz (90. Wachowiak), Prokić (70. Bała)
ARKA: Lenarcik – Navarro, Stolc, Marcjanik, Gojny, Gaprindaszwili (75. Skóra), Staniszewski (86. Zieliński), Borecki (66. Adamczyk), Oliveira (75. Ratajczyk), Sobczak (66. Vitalucci), Czubak.
Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Żółte kartki: Borecki, Marcjanik. Widzów 3897.