Rozmowa z KRYSTIANEM WACHOWIAKIEM, piłkarzem Stali Rzeszów, z którym porozmawialiśmy po wygranym meczu z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza.
PIŁKA NOŻNA. FORTUNA 1. LIGA
– Zacznijmy od tego, że wygrana z Termaliką była zasłużonym triumfem twojego zespołu. Rozumiem, że do wygranej niosła was przede wszystkim chęć rehabilitacji za pogrom w Katowicach.
– Tak,chcieliśmy pokazać, że niefortunny mecz w Katowicach to był wypadek przy pracy. Bardzo nam zależało, żeby wygrać i cieszyć się po tym meczu, a zarazem dać trochę radości kibicom.
– Termalica nie była jednak wygodnym przeciwnikiem. Goście dwa razy odrobili straty, ale końcówka bez dwóch zdań należała do was.
– Dodatkowym powodem do radości jest to, że po dwóch straconych bramkach potrafiliśmy się podnieść i strzelić kolejne gole. Cieszymy się również z tego, że pokazaliśmy charakter, a nie tylko dopisaliśmy 3 pkt. Mamy nadzieję, że kibice wybaczyli nam mecz w Katowicach.
– Dłużył ci się czas od tego pechowego meczu?
– Na pewno bardzo szybko chciałem zagrać kolejny mecz, żeby zmyć tę plamę, dlatego nie mogłem doczekać się spotkania z Termaliką.
– Zgodzisz się, że to był test charakterów? Być może trzeba było nawet odłożyć nieco na bok umiejętności piłkarskie, a mocnej wziąć pod uwagę cechy wolicjonalne.
– Na pewno, bo już na początku tygodnia po meczu w Katowicach sami czuliśmy, że musimy coś udowodnić i musimy ograć Termalikę. Po wysokiej porażce z GKS-em morale spadły i to była też walka ze sobą. Ten mecz to była taka podwójna stawka.
– Termalica ma w swoich szeregach bardzo dobrych piłkarzy, dlatego może dziwić, że jest na drugim biegunie tabeli. Szykowaliście się na rywala z konkretnym planem taktycznym na czele z liderem zespołu Adamem Radwańskim czy bardziej uczuliliście się na zespół, który przyjedzie, by „gryźć trawę”, bo wciąż nie jest pewny utrzymania.
– Przede wszystkim wiedzieliśmy, że Termalica przyjedzie tu mocno zdeterminowana, bo walczy o utrzymanie. Takie mecze z zespołami z dołu tabeli są tak na dobrą sprawę najcięższe, bo to jest głównie walka. Wówczas piłka czasem się trochę zmywa i na pierwszy plan wychodzą cechy wolicjonalne, dlatego nastawiliśmy się na bardzo ciężkie spotkanie, na walkę do samego końca i jak widać po wyniku, byliśmy na to gotowi.
– Dla ciebie radość jest zapewne większa, bo wskoczyłeś do podstawowego składu i zapewne nie odpuścisz walki o pierwszą jedenastkę do końca sezonu.
– Oj nie odpuszczę, aż sobie na stałe wywalczę miejsce w podstawowym składzie. Taki jest mój cel i tak będzie zawsze. Cieszę się, że wychodzę w pierwszej jedenastce po przerwie, a tym bardziej w wygranym meczu.
– Trzeba również dodać, że dawno nie zagrałeś w pełnym wymiarze czasowym.
– Tak, trochę minęło od tego czasu (od 9 marca – przyp. red.), więc tym bardziej mnie to cieszy.
– Byłeś również aktywny w ofensywie i nieraz próbowałeś wejść z piłką w pole karne.
– Tak, myślę, że w jednej sytuacji, gdybym się trochę wcześniej położył po podaniu od Andrzeja (Prokicia – red.), to mógłby być karny, ale chciałem do końca twardo stać na nogach, tak mam w głowie, żeby się nie przewracać. Zabrakło więc trochę doświadczenia, gdybym się przewrócił wcześniej, myślę, że mielibyśmy „jedenastkę”.
– Na koniec zapytam o przyszły sezon. Stal Rzeszów powalczy o awans do Ekstraklasy?
– Myślę, że jak najbardziej możemy to głośno mówić, że będziemy walczyć o awans.