Wszystko wskazuje na to, że Stal Rzeszów wraca na właściwe tory. Ekipa Marka Zuba po tym, jak rozprawiła się z Motorem Lubin, we wtorek pokonała innego kandydata do awansu – Wisłę Płock. Na uwagę zasługuje fakt, iż stalowcy zdobyli zwycięską bramkę grając w osłabieniu po czerwonej kartce dla Milana Šimčáka.
PIŁKA NOŻNA. FORTUNA I LIGA
Wyjazd piłkarzy Stali na stadion imienia Kazimierza Górskiego w Płocku nie malował się w różowych barwach. Mimo iż rzeszowianie jechali do województwa mazowieckiego naładowani wygraną z Motorem oraz pokonaniem w sparingu krakowskiej Wisły, to gospodarze byli zdecydowanym faworytem tego starcia. Płocczanie bowiem na własnym obiekcie wygrali aż 9 razy ze swoich 10 ligowych triumfów.
Wisła zaczęła zawody z dużym animuszem, spychając do defensywy zespół Marka Zuba. Przyjezdni jednak sukcesywnie zaczęli dochodzić do głosu, aktywna była zwłaszcza prawa flanka boiska, na której dobrze poczynali sobie Patryk Warczak oraz Szymon Łyczko. Coraz lepsza postawa biało-niebieskich przyniosła im bramkę. Kontratak gości rozpoczął Karol Łysiak, który zagrał do Adlera Da Silvy. Napastnik stalowców rozprowadził piłkę na prawą stronę, zza pola karnego uderzał Łyczko, jego strzał odbił bramkarz, ale ze skuteczną dobitką czyhał już Łysiak, dając Stali prowadzenie.
„Żurawie” przed przerwą mogły podwyższyć. W bardzo dobrej sytuacji znalazł się Andreja Prokić, lecz kapitan biało-niebieskich trafił w bramkarza. Natomiast po zmianie połów niezłą okazję na gola miał Adrian Bukowski, lecz piłka po jego strzale trafiła w słupek. Stal grała naprawdę niezłe zawody, wszystko wskazywało na to, że kolejny komplet punktów jest na wyciągnięcie ręki. Niestety, drugą żółtą kartkę obejrzał Milan Šimčák i przez ponad 20 minut przyjezdni musieli radzić sobie w osłabieniu. Wisła wykorzystała przewagę. Do wyrównania doprowadził najlepszy strzelec Fortuna 1. Ligi Łukasz Sekulski. Na szczęście to był dzień Stali Rzeszów. Drużyna z Hetmańskiej zaksięgowała komplet punktów po tym, jak po rzucie rożnym futbolówkę do siatki wpakował Kamil Kościelny, dobijając swój strzał głową.
Nie brakowało emocji
– Bardzo zależało nam na tym, żeby tutaj zdobyć jakieś punkty. Po ostatnim zwycięstwie z Motorem chcieliśmy rozegrać przynajmniej drugie spotkanie bez straty punktów, o które od początku rundy było nam bardzo trudno – mówi trener Stali, Marek Zub.
– Myślę, że przede wszystkim nie brakowało emocji i takich sytuacji, które nieczęsto zdarzają się na boisku. Mam na myśli ten fatalny okres drugiej połowy, gdzie straciliśmy w zasadzie dwóch naszych podstawowych zawodników – jednego ze względu na kontuzję (Da Silva – przyp. red.), drugiego za czerwoną kartkę – zupełnie niepotrzebną z mojego punktu widzenia. To zdecydowanie zdeterminowało końcówkę meczu, no i przede wszystkim bramkę wyrównującą dla Wisły. Natomiast, jak to bywa w piłce, mieliśmy swoją okazję w postaci jednego rzutu rożnego w końcowych fragmentach meczu i wykorzystaliśmy to, broniąc się z determinacją i już w zasadzie do końcowego gwizdka. Czeka nas w najbliższym czasie kilka spotkań na własnym stadionie, więc wywiezienie punktów z Płocka jest tym bardziej dla nas ważne – komentował drugą wiosenną wiktorię coach „Żurawi”.
WISŁA Płock – STAL Rzeszów 1-2 (0-1)
0-1 Łysiak (27.), 1-1 Sekulski (77.), 1-2 Kościelny (87.)
WISŁA: Kamiński – Biernat, Kocyła (59. Westermark), Szwoch, Hiszpański (84. Kuchko), Jimenez, Sekulski, Gerbowski (72. Tomczyk), Jach, Haglind-Sangré, Laskowski (59. Niepsuj)
STAL: Wrąbel – Warczak, Kościelny, Góra, Šimčák, Łyczko (73. Oleksy), Thill, Bukowski (90. Wachowiak), Łysiak, Prokić, Da Silva (54. Hrosu).
Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Żółte kartki: Hiszpański, Gerbowski – Łyczko, Šimčák, Wachowiak. Czerwona kartka Šimčák (67. – druga żółta). Widzów 3767.