REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

czw. 24 października 2024

Ostatnia droga Jerzego Kukuczki… 24 października mija 35 lat od śmierci legendy himalaizmu

Jerzy Kukuczka stanął na szczytach 8-tysięcznych aż 17 razy – na zdj. podczas wyprawy na Mount Everest -1980 r. (Fot. Andrzej Heinrich/domena publiczna)

Gdy w 1989 r. Jerzy Kukuczka postanowił zdobyć południową ścianę Lhotse (8511 m n.p.m.), nie musiał już nic nikomu udowadniać. Był przecież drugim człowiekiem na Ziemi, który zdobył 14 najwyższych szczytów świata! Co go więc ciągnęło? – Wszelkie racjonalne przesłanki mówiły to samo: spokojnie, zrób wyprawę na drugi rok – zanotował wtedy w swoim pamiętniku. – Czułem jednak, że muszę to zrobić teraz. Wahałem się przez 2 tygodnie, myślałem, rozpatrywałem, analizowałem, robiłem nawet tabelki za i przeciw. Wreszcie postanowiłem zrobić tak, jak robiłem wielokrotnie – poszedłem za podszeptem czegoś wewnętrznego. Teraz albo nigdy.

– Jest królem gór, a ja tylko paziem na jego dworze. Kłopotliwym paziem – mówił Jerzy Kukuczka o Reinholdzie Messnerze.

To właśnie on wyprzedził go w pogoni za Koroną Himalajów i Karakorum. Czy jednak rzeczywiście był lepszy?

Zdobycie wymarzonego himalajskiego trofeum zajęło Włochowi 16 lat, podczas gdy Kukuczce – 8. Co więcej Jerzy spośród 14 ośmiotysięczników, na 10 wszedł nowymi drogami, 4 zdobył jako pierwszy zimą, 13 bez tlenu, 7 w stylu alpejskim a jeden samotnie. A Messner? Owszem, na wszystkie szczyty wszedł nie korzystając z dodatkowego tlenu, często w stylu alpejskim, nieraz samotnie, jednak głównie klasycznymi, najprostszymi drogami. Mimo że Polak zdobył swój pierwszy ośmiotysięcznik, gdy Messner miał ich już 7, zamknął swoją „kolekcję” tylko rok po słynnym i bogatym koledze, który nigdy nie musiał borykać się z brakiem pieniędzy, sprzętu i pozwoleniami na wyjazd z kraju.

Kamienica w Katowicach, w której urodził się i mieszkał Jerzy Kukuczka. (Fot. Aneta Jamroży)
Mural przedstawiający Jerzego Kukuczkę w jego rodzinnych Katowicach. (Fot. Aneta Jamroży)

Jerzy Kukuczka nawet po zdobytej w 1987 r. roku „koronie”, nie porzucił gór. Nadal chciał wytyczać nowe drogi, przekraczać granice tam, gdzie nie dokonali tego inni.

To tylko ładny obrazek?

Od dawna – jeszcze przed skompletowaniem słynnej czternastki, wielkim wyzwaniem była dla niego niezwykle trudna, południowa Lhotse.

– Myślałem o tej ścianie wielokrotnie – pisał w swoim pamiętniku. – Pierwszy raz zobaczyłem ją na fotografii Szymona Wdowiaka, która była planem wyprawy chyba właśnie na Lhotse 1974 r. Zdjęcie to pokazało się w druku w formie kalendarza. Patrzyłem na nie jak na ładny obrazek z ładną formacją ściany, ale tak odległą od rzeczywistości – możliwości, że mogłem ją odbierać tylko jako… ładny obrazek.

Z czasem obrazek ten zaczął ewoluować i rysować się jako coraz bardziej realny cel. Pojawili się śmiałkowie, którzy spróbowali go osiągnąć. Nikomu się jednak nie udawało, a góra zbierała śmiertelne żniwo. Spróbował także Jerzy Kukuczka.

Południowa ściana Lhotse. (Fot. Uwe Gille/wikimedia.org)

Pierwsza okazja pojawiła się w 1985 r. Miał dołączyć do zespołu po zdobyciu Nanga Parbat. Jak na ironię, wtedy zapał himalaisty przygasł. – Czy to zmęczenie czy też coś innego, ale nie ciągnie nie na tę wyprawę – pisał. – Ciągle odkładam wyjazd, przyjeżdżam do Katmandu i tu jeszcze dziwne myśli, a może by tak wrócić.

Ostatecznie pojechał, jednak przeczucie go nie zawiodło. Zdobycie tej ściany okazało się wtedy niemożliwe, a jeden z partnerów Kukuczki opłacił wyprawę śmiercią. Tym razem wspinacze musieli dać za wygraną.

„Teraz albo nigdy!”

Jerzy wrócił do wymarzonego celu 3 lata później. Chciał zdobyć ścianę w małej grupie – w stylu alpejskim. Idealnymi partnerami mieli być Krzysztof Wielicki i Artur Hajzer. I pewnie by nimi byli, gdyby nie Reinhold Messner, który otrzymał właśnie pozwolenie na południową Lhotse i zaprosił do swojej grupy… obu polskich himalaistów. Swojego byłego „rywala” pominął.

Kukuczka postanowił więc poczekać. Wszystko zmieniła wieść, że Messner poniósł porażkę i wycofuje się ze ściany.

– Moja decyzja była prawie natychmiastowa: „południowa Lhotse” – wspominał wspinacz.

Rozpoczął gorączkowe przygotowania. Szybko załatwił pozwolenie. Problemem okazał się jednak brak doświadczonych towarzyszy. Ci nie chcieli jechać z różnych względów. Jednym z powodów była świeża tragedia, w której na Evereście zginęło kilku polskich himalaistów. Nawet sponsorzy sugerowali, żeby wyprawę przełożyć na kolejny rok. Jerzy nie chciał. Wbrew racjonalnym przesłankom postanowił: „Teraz albo nigdy!”.

– Pomyślałem, że na tę ścianę muszę pojechać albo z młodymi gniewnymi, albo ze starymi, zatwardziałymi repami. Wybrałem to drugie. Zacząłem dzwonić po całej Polsce – opisywał Kukuczka.

Ostatecznie w składzie jego wyprawy znaleźli się Ryszard Pawłowski, Maciej Pawlikowski, Przemysław Piasecki, Tomasz Kopyś. Pojechał także Ryszard Warecki: – Ta ściana mnie przerażała. Jest bardzo lawiniasta, piekielnie trudna technicznie, kamienie spadają, niefajnie – mówił.

Podczas wyprawy na Mount Everest -1980 r. (Fot. Andrzej Heinrich/domena publiczna)

CYTATY JERZEGO KUKUCZKI:

Mam farta, bo opatrzność nade mną czuwa. Ale nasz los jest zapisany i nie pożyjemy ani minuty dłużej ponad to, co mamy wyznaczone. Nie uciekniesz, choćbyś nie wiem co kombinował.

W momencie, kiedy staje się na wierzchołku, nie ma wybuchu szczęścia. Szczęście przeżywa się gdy wszystko pozostaje jeszcze przed tobą, kiedy wiesz, że do celu masz jeszcze kilkaset, kilkadziesiąt metrów, gdy jesteś tuż przed. To właśnie jest czas szczęścia.

Tkwi we mnie coś takiego, co sprawia, że nie interesuje mnie gra o małe stawki. Dla mnie liczy się jedynie „naj”. Tylko to mnie bierze naprawdę.

W górach szukam samotności, kontaktu z naturą, tego sam na sam ze sobą, mimo że obok może iść partner. Góry to dla mnie rozmowa ze sobą. Pójdę dalej czy nie? Czy stać mnie jeszcze na to? To są przeżycia, dla których tu jestem.

„Boże, podarowałeś mi drugie życie”

W sierpniu 1989 r. Jerzy Kukuczka był już w Katmandu. Jeszcze przed wylotem do Lukli, dwie noce z rzędu śniły mu się groby…

Wyprawa dotarła do bazy 6 września, jednak od początku nic nie układało się dobrze. Najpierw Kukuczka pracując bez koszulki poparzył sobie plecy. Dostał gorączki. Później doszły niespodziewane problemy z aklimatyzacją i kondycją. Podczas wspinaczki 14 września – odpadł ze ściany. Udało mu się jednak uchwycić starej poręczówki. – Boże, czuwasz nade mną, podarowałeś mi drugie życie – napisał wtedy w pamiętniku.

Himalaista był bardzo religijny. – Wszystko nosił w sobie, w środku. Przeżywał, gdy odchodzili przyjaciele, po każdej wyprawie szedł do kościoła, modlił się. Śmierć to była prywatna sprawa między nim a Bogiem – mówiła jego siostra, Jadwiga.

Miejscem wspomnień, pełnym unikalnych pamiątek po wybitnym himalaiście jest utworzona przez jego żonę Izba Pamięci w Istebnej (w przysiółku Wilcze, nr 340). Zwiedzanie po uprzednim kontakcie tel. lub mailowym: 508 389 558, cecyliakukuczka@gmail.com
Osoby zainteresowane osobą legendarnego wspinacza powinny odwiedzić także

Wirtualne Muzeum Jerzego Kukuczki.

Izba Pamięci w Istebnej. (Fot. Aneta Jamroży)

Gdy po załamaniu pogody, która spowodowała spore opóźnienia, w końcu się przejaśniło, zanotował: „Czuję prawdziwą himalajską jesienną pogodę. Inny zapach powietrza, chłodniej, błękit nieba. Idę na lodowiec porobić zdjęcia i pomodlić się. Ślub. Różaniec, msza w Częstochowie”.

Mimo modlitw, ściana wciąż stawiała opór. Himalaiści toczyli nierówną walkę nie tylko z trudną drogą, ale i spadającymi kawałkami lodu, soplami, a później z huraganowym wiatrem. 17 października himalaista zanotował: „Czuję, że pierwsza rundę przegraliśmy”.

„Cienka lina pęka na ostrej krawędzi…”

Szampan, który miał zostać wypity za zwycięstwo na południowej ścianie Lhotse. Dziś znajduje się w Izbie Pamięci w Istebnej. (Fot. Marcin Jeżowski)

Tydzień później, wraz z Ryszardem Pawłowskim podjął jeszcze jedną próbę. Atak szczytowy rozpoczęli 24 października około godz. 8 rano. – Dzień powitał nas piękną pogodą. Wchodzące słońce na krótką chwilę musnęło nasz malutki namiocik na wysokości 8200 metrów. Po wielu dniach samotnej walki, zmagań z własną słabością, zimnem i trudnościami, ten wątły promyk dał nową nadzieję – wspominał Ryszard Pawłowski. Upragniony cel – niezdobyta dotąd przez nikogo ściana – stał się tak bliski.

– Jurek, związany siedmiomilimetrową liną rusza stromym, zaśnieżonym kominem. Ja, wpięty w stanowisko obserwuję każdy jego ruch, asekuruję go angażując całą swoją wolę. Porusza się pewnie i szybko. Od bezpiecznego miejsca dzieli go jeszcze tylko kilka metrów. Doskonale widzę silną sylwetkę Jurka na tle nieba. Tam, gdzie kończy się stromizna ściany i zaczyna łatwiejsza, śnieżna grań zmierzająca w kierunku szczytu – relacjonował partner Kukuczki.

– Jurek rozpłaszcza się na stromej ściance pokrytej cukrowatym śniegiem, a ja wstrzymuję oddech… szeroko rozłożonymi rękami szuka lepszych chwytów, a nogami uzbrojonymi w raki – dogodnego oparcia – „Jurek uważaj”, szepcę w myślach. Nagle, mój partner zaczyna się wolno zsuwać z warstwą śniegu. Nabiera coraz większej szybkości. Obija o skały. Moje przerażenie narasta. Kulę się w sobie, polecając Opatrzności. To już chyba koniec ?! Boże, miej nas w opiece! Zaciskam ręce na linie. Jestem przygotowany na potężne szarpnięcie. Jego siła rzuca mnie na skały. Koniec. Ale cienka lina pęka na ostrej krawędzi tuż nade mną. Oniemiały patrzę w ponad trzykilometrową otchłań. Jeszcze przez chwilę słyszę dźwięk odbijającego się od skał czekana. Widzę wolno spadającą czerwoną rękawicę Jurka…

Śmierć do niego nie pasowała

Gdy Ryszard Pawłowski wracał do obozu, zebrani tam towarzysze widzieli samotny czarny punkcik. Byli pewni, że to nie może być nikt inny niż Kukuczka. W górach uchodził przecież za mocarza, zyskał miano nieśmiertelnego. – Są pewni ludzie, do których śmierć nie pasuje – podkreślał Wojciech Kurtyka, jeden z jego górskich partnerów. – W moim intuicyjnym odczuciu Jurek był właśnie taką osobą.

Jak na ironię, to właśnie od Lhotse Jerzy Kukuczka rozpoczął swoją przygodę z ośmiotysięcznikami. 10 lat później, tam ją zakończył.

Gdy zginął, miał 41 lat. Spełniła się jego modlitwa: „Od śmierci w dolinach zachowaj nas Panie…”

W Chukung – ostatniej osadzie w drodze pod ścianę Lhotse w 2008 r. wzniesiono czorten – symboliczny grób ku pamięci Jerzego Kukuczki oraz Rafała Chołdy i Czesława Jakiela – polskich ofiar tej ściany. (Fot. Surendra Pai/wikimedia.org)

Źródła informacji: Jerzy Kukuczka „Mój pionowy świat;, Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście”.

Droga Jerzego Kukuczki do Korony Himalajów i Karakorum:

  • Lhotse, 4.10.1979 r.
  • Mount Everest, 19.05.1980 r.
  • Makalu, 15.10.1981 r.
  • Broad Peak, 30.07.1982 r.
  • Gasherbrum II, 1.07.1983 r.
  • Gasherbrum I, 23.07.1983 r.
  • Dhaulagiri, 21.01.1985 r.
  • Chu Oyu, 13.02.1985 r.
  • Nanga Parbat, 13.07.1985 r.
  • Kanghenjunga, 11.01.1986 r.
  • K2, 8.07.1986 r.
  • Manaslu, 10.11.1986 r.
  • Annapurna, 3.02.1987 r.
  • Shisha Pangma, 18.09. 1987 r.
Jerzy Kukuczka – dlaczego kończyć, skoro tak dobrze idzie

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin