Tytuł, który nadałem temu felietonowi, może zniechęcić do jego przeczytania, gdyż składa się z wyrazów rzadko używanych i mało znanych. Chociaż, na co liczę, może też zachęcić do przeczytania, o ile ktoś zechce bliżej poznać znaczenie tych słów. Na wstępie tylko wyjaśnię, że oba oznaczają chorobliwe obsesje, a mówiąc językiem ulicy po prostu zwykłe szajby.
Od ośmiu lat zastanawiam się, skąd u tych obecnie panujących bierze się taka obsesyjna niechęć nie tylko do ludzi, ale również do przyrody, zwłaszcza do puszcz i lasów, które od początku swych rządów tną równo z trawą. Pod topór poszła Puszcza Białowieska i chcą ją rżnąć nadal, dobrali się już do naszej Puszczy Karpackiej, a teraz chcą wykastrować las na jednej z działek w Juracie na półwyspie Helskim i postawić tam hotel, niszcząc ten niepowtarzalny zakątek.
Zauważcie, że nawet u nas na Podkarpaciu przed doniosłym świętem w Markowej, gdzie beatyfikowano bohaterską rodzinę Ulmów, ktoś wpadł na pomysł, by na początek wyciąć tam stare drzewa, rzekomo dla bezpieczeństwa, o czym alarmowali nasi poirytowani Czytelnicy i ich opinie znalazły odzwierciedlenie na naszych łamach.
Wracając zaś do Juraty, to kiedy dziennikarze pytali minister klimatu i środowiska Annę Moskwę, co sądzi o wycince lasu w tym pięknym miejscu, to pisowską metodą nie odpowiedziała na temat, jeno wygęgała, że „lesistość i gęstość lasów w Polsce rośnie”. Mogło z tego wynikać, że im więcej będą piłować, tym lesistość będzie większa.
- DO GÓRY DNEM: Jan Miszczak: komediowy spektakl polityczny
Na temat hotelu w miejsce lasów w Juracie milczy też jak zaklęte Nadleśnictwo Wejherowo oraz regionalna dyrekcja Lasów Państwowych w Gdańsku, której szefem jest Bartłomiej Obajtek, brat Daniela. Więc już odezwały się głosy, że bracia węszą tam niezły interes, ale obrotne rodzeństwo ponoć stanowczo temu zaprzeczyło, a ja im wierzę.
Wiadomo, że lasy w Polsce podlegają Państwowemu Gospodarstwu Leśnemu Lasy Państwowe. Z czystej ciekawości zajrzałem zatem, jaki jest główny cel tego ciała. I przeczytałem, że „Głównym celem PGL Lasy Państwowe jest prowadzenie gospodarki leśnej według zasad: powszechniej ochrony lasów, trwałości ich utrzymania, ciągłości i zrównoważonego wykorzystania wszystkich funkcji lasów praz powiększania zasobów leśnych”. To skąd bierze się owa niechęć obecnej władzy do lasów, oprócz oczywiście chęci zagarnięcia jak największego szmalu na niezwykle intratnej sprzedaży drewna?
I tu wyjaśniamy wreszcie znaczenie wyrazu hylofobia. Otóż jest to… strach przed lasami. Taka fobia, na którą mogła zapaść większość obecnie rządzących. Oni po prostu tak boją się lasów, że wolą je wyciąć, niż trząść portkami ze strachu przed drzewami, zaś przy okazji zarobić fortunę, by mieć czym obdzielać swych wyznawców, pociotków i kolesi, a teraz w złodziejski sposób finansować też swą kampanię wyborczą.
Bo władcy, chorzy na hylofobię, z pewnością nie cierpią na inną fobię, zwaną chrometofobią, która z kolei objawia się… strachem przed pieniędzmi. Otóż oni w ogóle nie boją się forsy. Wręcz przeciwnie, tak ją kochają, że łupią naród, gdzie popadnie. Bo wiedzą, że swoi nie wsadzą ich do pierdla.
Ale kiedy 16-letnia Marysia sprzedawała zerwane przez siebie wiśnie z sadu swego dziadka, by pomóc jemu i sobie, to zjawiła się bezduszna ekipa sanepidu wraz z policją i wlepiła pracowitemu dziecku mandat. Tylko ostra krytyka oburzonej opinii publicznej zapobiegła tej drastycznej karze.
Ale jakież to znamienne zdarzenie!
