REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

sob. 27 lipca 2024

Monika Kamińska: pisowski upór Dudy kosztuje Polaków setki milionów

Prezydent Andrzej Duda. (Fot. Jakub Szymczyk/KPRP)

W czwartek, 26 października, Polacy w napięciu czekali na wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy. No i wystąpił, w samo południe nawet. Niektórzy liczyli pewnie, że nas zaskoczy. Zaskoczy tym, że wzniesie się ponad interes partii, z której się wywodzi i postawi na interes Polski i jej obywatelek i obywateli. Tak się nie stało, co było do przewidzenia.

Ale to nie znaczy, że pan prezydent niczym nas nie zaskoczył. Otóż zaskoczył. A mianowicie tym, że z prostą matematyką jest on na bakier, prawie tak samo, o ile nie bardziej, niż z angielskim.

Otóż Andrzej Duda stwierdził, że jest dwóch poważnych kandydatów na nowego premiera i są nimi Mateusz Morawiecki i Donald Tusk. Jak powiedział pan prezydent, ten pierwszy zapewnił (!) go, że będzie w stanie zgromadzić większość sejmową, która jest niezbędna do stabilnego rządzenia krajem.

Przypomnijmy, że Zjednoczona Prawica wprowadziła do Sejmu 194 posłanek i posłów. To o 37 głosów za mało, by mieć większość w liczącym 460 posłanek i posłów Sejmie. Cała dotychczasowa prodemokratyczna opozycja, czyli Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica mają łącznie 248 mandatów poselskich i zgodnie zadeklarowali panu prezydentowi, że ich wspólnym kandydatem na premiera jest Donald Tusk.

Równanie Andrzeja Dudy: 194 = 248

Tymczasem pan prezydent tak mówił, jakby 194 było równe 248, bo obaj kandydaci – tak Morawiecki, jak i Tusk – są kandydatami poważnymi.

Otóż wcale nie. Mateusz Morawiecki może sobie zapewniać, co chce. Ma sporą wprawę w mijaniu się z prawdą bez mrugnięcia okiem. Ale nie zmienia to faktu, że nie ma poparcia sejmowej większości – w odróżnieniu od Donalda Tuska. A nieudolne próby znalezienia jakichś chętnych do przyłączenia się do PiS-u spełzają na niczym.

Mimo to prezydent zachowuje się tak, jakby wierzył w zapewnienia Morawieckiego. Wyznaczył pierwsze posiedzenie nowego składu Sejmu na ostatni możliwy termin, to jest 13 listopada. Mimo że – wbrew temu co powtarza – mógł zwołać go we wcześniejszym terminie. Podczas tego pierwszego posiedzenia Sejmu pan prezydent sam przekona się, kto ma większość w nowym Sejmie. Będzie to widać po głosowaniach nad kandydatami na marszałka Sejmu i reszty prezydium. Ale pan prezydent postanowił przeciągać sprawę powołania nowego rządu, jak się tylko zgodnie z prawem da.

Może rzeczywiście wierzy w zapewnienia Morawieckiego. A może – co wydaje się bardziej prawdopodobne – daje czas politykom PiS na to, żeby – kolokwialnie mówiąc – „posprzątali” po sobie. Żeby rozdali publiczne te pieniądze, które jeszcze rozdać mogą i zapewnili swoim ludziom takie umowy np. w spółkach Skarbu Państwa, by nowa władza nie mogła się z nich ich pozbyć.

Gdzie jest „suweren”?

W przemówieniu pana prezydenta ani raz nie padło jedno ze słów ulubionych przez niego i polityków PiS. Słowo „suweren”. Na suwerena i jego wybór powoływali się politycy PiS przy okazji każdej afery z ich udziałem.

– Mamy prawo, bo suweren nas wybrał – mówili.

Teraz suweren wybrał inaczej, więc pan prezydent o suwerenie nie wspominał. Bo musiałby publicznie powiedzieć, że niecałe 7,641 mln wyborców, to tyle samo co prawie 11,6 mln wyborców. Z matematyką prezydent jest na bakier, ale chyba nie aż tak, by tak stwierdzić.

A skoro już jesteśmy przy matematyce… Im dłużej nie powstaje u nas nowy rząd, tym dłużej nie otrzymujemy unijnych pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Mowa o 57 mld euro. Nie mamy ich jeszcze, bo rząd PiS z ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym w jednym, Zbigniewem Ziobrą, nie chcieli przywrócić w Polsce praworządności, którą zniszczyli upolityczniając wymiar sprawiedliwości.

Donald Tusk, który w ostatnich dniach gościł w Brukseli rozmawiał już na ten temat. Unijni urzędnicy są Polsce przychylni, ale nic nie mogą zrobić, dopóki władzę sprawuje rząd PiS. Polska liczy nieco ponad 37,5 mln mieszkańców. Dzięki środkom z KPO na każdego przypada 1,5 tysiąca euro. Dla całego Podkarpacia przypadłoby zatem 3 mld 175 mln 200 tys. euro. A dla Rzeszowa ta liczba to 298 mln 620 tys. euro.

Polakom, a szczególnie już mieszkańcom Podkarpacia bardzo potrzebne są te pieniądze. Każdy dzień zwłoki, to realne straty dla Polaków. Jednak to chyba niewiele obchodzi prezydenta Dudę. A powinno…

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin