REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

sob. 27 lipca 2024

Aleksander Balcerowski, koszykarz reprezentacji Polski: to jest coś niesamowitego

(Fot. Euroleague)

Rozmowa z ALEKSANDREM BALCEROWSKIM, środkowym Panathinaikos Aktor Ateny i reprezentacji Polski, który jako pierwszy Polak w historii wygrał Euroligę.

KOSZYKÓWKA. EUROLIGA

– Po końcowym gwizdku finałowego meczu z Berlinie długo kręciłeś głową, chyba wciąż nie dowierzając co się wydarzyło…

– Wydaje mi się, że jak rok temu wygrywałem EuroCup z Grand Canarią to inaczej to smakowało. Kiedy jesteś na boisku, to pewne rzeczy bardziej do ciebie docierają, a jak siedzisz na ławce i tylko oglądasz, to wszystko mija tak szybko. Jeszcze do mnie nie dotarło, co się właśnie wydarzyło. Jest to po prostu niesamowite.

(Fot. FB Panathianikos)

– W pierwszej kwarcie tego finałowego meczu przeciwko obrońcy trofeum Realowi Madryt straciliście aż 36 punktów. Dopiero później złapaliście właściwy rytm…

– Real zaczął bardzo mocno, zwłaszcza w tej w pierwszej kwarcie. Można powiedzieć, że zaczęli ten mecz tak samo jak ten z Olympiakosem. Trafiali wszystkie rzuty, jakie oddawali. My za to graliśmy troszeczkę nie tak, jakbyśmy tego chcieli w obronie, przez co rywale mieli dużo łatwych punktów i wszystkie trafiali, robili layup’y. Wydaje mi się, że od tej drugiej kwarty, krok po kroku, coraz wyżej był fizyczny aspekt naszej obrony. To pozwoliło nam na to, by już w trzeciej kwarcie utrzymać ich na 7 punktów. To chyba był właśnie ten klucz. Sprawić by rywale nie dostawali łatwych pozycji i wolnych trójek. Wydaje mi się też, że bardzo dobrze blokowaliśmy ich wysokich zawodników. Mieliśmy też to szczęście, że trafialiśmy te rzuty, które powinniśmy trafić.

– Przychodząc do Panathinaikosu liczył się pan z tym, że uda się zajść tak daleko i już w pierwszym sezonie w Eurolidze uda się osiągnąć taki sukces?

– Nie wiem. Nadal mi się wydaje, że gdyby ktoś się mnie rok temu zapytał, gdzie widzę się za rok, to odpowiedziałbym, że na pewno nie tutaj. Na pewno nie, że wygram Euroligę. Sam nie wiem co mam więcej powiedzieć. To jest nie do pomyślenia, co się tutaj właśnie wydarzyło.

(Fot. FB Panathinaikos)

– Panathinaikos Aktor Ateny wygrywa Euroligę, jest pierwszy po rundzie zasadniczej ligi greckiej będąc na dobrej drodze do odzyskania tytułu. Dla pana ten sezon jest jednak chyba taki słodko-gorzki?

– Na pewno chciałbym więcej grać i pokazywać się z dużo lepszej strony przez cały sezon, ale tak nie było. Nie wiem, czy ten sezon był słodko gorzki, raczej taki bardziej gorzki dla mnie. Przychodziłem do Panathinaikosu z zupełnie inaczej nastawioną mentalnie głową. Wyszło, jak wyszło, więc nie za ciekawie. Trzeba brać garściami to doświadczenie i na pewno ten sezon nie będzie stracony. Będzie raczej taki sezonem nauki, bo każdego roku trzeba się czegoś nauczyć. Mentalnie na pewno będę silniejszy. Już nie pierwszy raz tak było, że gdzieś nie grałem. Na Grand Canarii też bywały sezony w kratkę. Raz grałem, potem nie i później znów grałem. Trochę się już moja głowa adaptuje do tego, że na niektóre rzeczy nie mam wpływu. Dalej trzeba ciężko pracować i czekać na tę szansę.

– Ma pan na pewno przemyślenia co nie zafunkcjonowało, że jest tak, a nie inaczej. Początek sezonu nic na to nie wskazywał…

– W sumie dużo można by myśleć na temat tego co poszło nie tak, a co wyszło dobrze. Nie chcę się w to zagłębiać i mówić o tym, co tak naprawdę mogło się wydarzyć.

– Może jednak ten triumf w Eurolidze, gdzie do tej pory nie udało się osiągnąć, żadnemu Polakowi, osłodzić ten „gorzki” sezon?

– Ja się cieszę, bo jestem częścią tej drużyny. Czy lepiej, czy gorzej to w niejednym meczu grałem. Czuje się częścią tego wszystkiego, mimo że nie raz grałem mniej, a innym razem więcej. Na pewno więc jest to słodkie zakończenie Euroligi i wydaje mi się, że to, co się tu wydarzyło, pozostanie już w historii. Nawet siedząc na tej ławce i obserwując, też jest to takie zbieranie doświadczenia i będzie się chciało tu wrócić. Motywujące to będzie, żeby następnym razem być większą częścią tego sukcesu niż tylko być w składzie.

(Fot. FB Panathianikos)

– Siedząc na ławce rezerwowych bardzo mocno przeżywa pan to, co się dzieje na boisku. Momentami to aż taki wulkan energii…

– Tak, bo ja naprawdę mam tutaj dobre kontakty z niektórymi, aż takie nawet bardzo dobre. Wydaje mi się, że z paroma osobami zawiązały się takie przyjaźnie, na całe życie. Naprawdę są super goście w tej drużynie i im kibicuję. Gdyby była inna sytuacja i to ja bym grał, to ktoś inny by mi kibicował, bo jest przecież częścią tej drużyny. Wszyscy chcieliśmy wygrać tę Euroligę i się udało.

– W finale czuliście się jak w Atenach kibice Panathinaikosu niemal w połowie wypełnili Uber Arenę…

Już przyzwyczailiśmy się, że zawsze kiedy graliśmy na wyjeździe, to czujemy się jak u siebie. Nasi kibice jeżdżą za nami na każdy mecz, bez względu na ceny biletów tak jak tu w Berlinie. Dopingują nas bardzo głośno tworząc świetną atmosferę. Zresztą podczas półfinału zagłuszyli zupełnie fanów Fenerbahce, a jak dobrze pamiętam z tych wyliczeń, to było ich więcej, bo ponad trzy tysiące. Nie było ich jednak słychać. Nasi fani jeszcze zostali na drugi mecz i pomagali Realowi dopingiem, żeby pokonać Olimpiakos Pireus. Są fanatyczni i bardzo zżyci z klubem, tym bardziej że sezon naprawdę jest super. Wiadomo jak Panathinaikos wyglądał w poprzednim sezonie zarówno w Eurolidze jak i lidze greckiej. Są głodni sukcesu i gdybyśmy wygrali, to na pewno dla nich byłaby… wisienka na torcie.

(Fot. FB Panathinaikos)

– Odrodzenie Panathinaikosu pełną parą, na przeszyły sezon. W ciągu 24 godzin klub sprzedała ponad 11 tys. karnetów.

– Wszystkie się błyskawicznie sprzedały, a zysk oscyluje w granicach 5 milionów euro. Nie wiem dokładnie ile te karnety kosztowały, bo ceny były różne w zależności od miejsca na trybunach. To też jest dobre dla nas, bo praktycznie każdy mecz to komunikat „sold out” i nie ma wolnego miejsca. Warto być w Atenach, żeby poczuć na własnej skórze jak to wygląda, zwłaszcza kiedy gramy z Olimpiakosem Pireus. Warto przypomnieć też, że początek sezonu graliśmy w lidze greckiej przy… pustych trybunach, bo mieliśmy zakaz wpuszczania kibiców na cztery mecze. To była konsekwencja kary za ten ostatni mecz finałowy w ub. sezonie, który nie został dokończony.

– Na piąty mecz ćwierćfinału Euroligi z Maccabi Tel Awiw ponoć zapotrzebowanie na bilety zgłosiło blisko 90 tys. chętnych?

– Zgadza się. Wiem też, że ci, co się nie dostali do hali, to czekali na zewnątrz. Nie to, co w Berlinie, gdzie niektórzy wbijali się bez biletów. Kibice są naprawdę niesamowici i ich doping jest ogromnym wsparciem. W finale przewyższali wszystkich pozostałych fanów. Nie było słychać nikogo więcej tylko naszych fanów.

– Patrząc na to co działo się w Berlinie strach myśleć, co będzie się działo w Atenach…

– Mam nadzieję, że dolecimy do tych Aten (śmiech). Wszystko tak szybko się dzieje. Przede wszystkim chcę dolecieć do Aten, a potem zobaczymy co dalej.

– Tej popularności wśród kibiców pewnie doświadcza pan na co dzień w Atenach?

– Jest to jeszcze bardziej odczuwalne niż na początku. Mniej grania a więcej rozpoznawalności. Każdy cię zna obojętnie czy na stacji benzynowej, w restauracji, na lotnisku itd. Wszyscy ludzie żyją tutaj koszykówką i ciężko być niezauważalnym. Oni wszyscy mnie znają i zaczepiają mnie ze względu na to, że jestem wysoki. Nie raz zdarzało się to też w Polsce czy nawet w Hiszpanii. W Atenach wszyscy co mnie zaczepiają to wiedzą co to jest Panathinaikos i znają wszystkich zawodników. Tacy fani z krwi i kości.

– A zdarzało się trafić na kibica odwiecznego rywala Olimpiakosu Pireus?

– Nigdy się nie zapuszczałem w okolice Pireusu i takiej styczności nie miałem. Bardziej krążę tam, gdzie są nasi fani. Nie pokazuje się też w koszulce Panathinaikosu, tylko w cywilnych ciuchach, ale i tak podchodzą do mnie nasi fani.

– Przywykł pan już chyba do Aten i choćby wszechobecnych korków…

– Ja akurat mieszkam 15 min jazdy od hali i z korkami się nie muszę zmagać. Mam mieszkanie w takim miejscu, że obojętnie jak wyjadę, to czeka mnie maksymalnie pięć minut korków, czyli tyle, co nic.

– Poziom w greckiej lidze jest mocno zróżnicowany. Panathinaikos, Olympiakos dwa klubu z Salonik: Aris i PAOK i… przepaść?

– Są niektóre drużyny, z którymi ciężko się gra zwłaszcza na wyjazdach. Tam kibice potrafią być też bardzo nieokiełznani. Więc zdarzają się ciężkie mecze, ale wygrywamy.

– Jak będzie wyglądać przyszłość pana w Panathinaikosie? Pojawiają się spekulacje, że zmieni pan klub na hiszpańską Malagę?

– Nic nie mogę na ten temat powiedzieć.

(Fot. FB Panathinaikos)

– W tym sezonie przed reprezentacją Polski kluczowy turniej w Walencji o awans na igrzyska olimpijskie. Ma pan w drużynie Juana Hernangómeza, którego kadrę chcąc zagrać w Paryżu, będziecie musieli pokonać. Już jakieś zaczepki, może jakieś żarty?

– Nie, bo po losowaniu jak mu powiedziałem, że będziemy grać przeciwko sobie, to odpowiedział, że nie zauważył grupy i nawet tego, że tam jesteśmy. To nie dlatego że nas nie docenia, ale on jest taki zakręcony. Wydaje mi się również, że dla niego ten sezon też nie jest taki, jakby chciał. Docinków nie było. My się bardzo lubimy. To jest właśnie jedna z tych osób, którą bardzo dopinguję. Rozmawiamy razem po hiszpańsku.

– W lidze greckiej jeszcze nie zaczęliście grać półfinałów, a to oznacza, że na zgrupowanie kadry dołączy pan w ostatniej chwili.

– Tak, już nawet rozmawialiśmy ze wszystkimi jak to może wyglądać. Ja nie mam z tym problemu. Cały program będzie już dla mnie przygotowany, można powiedzieć troszeczkę oddzielnie. Kiedy skończę sezon może będę miał okazję, żeby chwilę pobyć w domu. Zobaczymy. Jak kadra będzie chciała, to ja tam będę. Obojętnie, mogę nawet zaraz po ostatnim meczu z Grecji wsiąść w samolot i przylecieć.

– To może być znów bardzo fajny rok dla polskiej koszykówki. Reprezentacja 3×3 już wywalczyła awans. Jedną z kluczowych postaci był Michał Sokołowski, który ma szansę osiągnąć drugi awans i… będzie musiał wybierać?

– W takiej sytuacji to może my z nim będziemy w 3×3 (śmiech). „Sokól” bardzo dużo pomógł tej kadrze 3×3. To już drugi raz jak ta reprezentacja zagra na igrzyskach. Tylko im pogratulować, a my będziemy chcieli zrobić to samo. Wiemy, że bardzo ciężka robota przed nami, ale zawsze tak było. Wydaje mi się, że te ostatnie mecze, które graliśmy i przegraliśmy, bardzo źle grając, też nam dadzą zimnej wody na głowę. Myślę, że pomogą w tych najbliższych meczach sparingowych, a później już w Hiszpanii. Tam wszystkie drużyny są mocne i nie można nikogo lekceważyć. Sądzę, że wszystkie inne zespoły powinny też pochodzić tak do nas. Zobaczymy co się tam wydarzy. Bardzo chcemy pojechać na igrzyska. Będziemy bardzo zmotywowani, bo jak się uda, to będzie to coś historycznego. W tym okresie przygotowawczym ważne będzie, żeby wrócić do dyspozycji, zwłaszcza ja czy Mateusz Ponitka. Ciężko nam, żeby po tym sezonie być w jakimś lepszym rytmie meczowym, jak to było np. rok temu. Wówczas graliśmy naprawdę bardzo dużo i byliśmy w dobrej formie mentalnej i fizycznej. Teraz niestety tego nie ma, ale na pewno te mecze sparingowe reprezentacji Polski nam pomogą. Myślę, że cała kadra będzie nam pomagać, żeby przygotowywać się fizycznie. Cały czas rozmawiamy z Dominikiem Narojczykiem i przygotowuje on nam indywidualnie te kwestie, żebyśmy byli w jak najlepszej formie.

Wyniki

Finał

  • Panathinaikos Aktor Ateny – Real Madryt 95:80 (25:36, 24:18, 15:7, 31:19)

Najwięcej punktów dla Panathinaikos: Kostas Sloukas 24, Kendrick Nunn 21, Mathias Lessort 17, Jerian Grant 11, dla Realu: Dżanan Musa 15, Facundo Campazzo 12, Sergio Rodriguez 11.

Mecz o 3 miejsce

  • Olympiakos Pireus – Fenerbahce BEKO Stambuł 87:84 (24:16, 24:21, 18:25, 21:22)

Najwięcej punktów: dla Olympiakosu: Alec Peters 20, Nigel Williams-Goss 12, Giannoulis Larentzakis 10, Nikola Milutinov 10; dla Fenerbahce: Dyshawn Pierre 19, Scottie Wilbekin 16, Sertac Sanli 11.

Najlepszym zawodnikiem finału (MVP) został wybrany Kostas Sloukas, który po mistrzostwo Euroligi sięgnął z trzecim klubem – cieszył się w 2012 i 2013 z Olympiakosem Pireus, a w 2017 roku z Fenerbahce Stambuł.

Na trybunach hali w Berlinie akcje najlepszych koszykarzy na Starym Kontynencie podziwiały obecne i były gwiazdy NBA mi.n. (od prawej): gracz Brooklyn Nets, mistrz świata z 2023 roku z reprezentacją Niemiec, Dennis Schröder, Scottie Pippen sześciokrotny mistrz z Chicago Bulls w latach 90 oraz Giannis Antetokounmpo mistrz z Milawaukee Bucks z 2021 r., którego brat Kostas występuje w Panathinaikosie. (Fot. Eurolegue)
Final Four w Berlinie oglądał też amerykański aktor Bill Murray (na zdjęciu w rozmowie z Giannisem Antetokounmpo). Fot. Euroleague

PRZECZYTAJ TEŻ: REKORDOWE FREKWENCJE. Czy Euroliga ma szansę zawitać na Podkarpacie (WIDEO, ZDJĘCIA)

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin