Sobotnim meczem z ŁKS-em, PGE Stal Mielec zakończy I rundę sezonu 2023/2024. W tym roku zostaną jej do rozegrania jeszcze dwa ligowe spotkania awansem z wiosny plus mecz Pucharu Polski.
PKO BP EKSTRAKLASA
Jeszcze dwa tygodnie temu w Mielcu było gorąco i coraz głośniej mówiło się o pożegnaniu trenera Kamila Kieresia.
Późniejsze zwycięstwa 2-1 z Górnikiem Zabrze i 3-2 z Pogonią Szczecin znacznie uspokoiły sytuację. Przy Solskiego nikt już – przynajmniej na tę chwilę – nie myśli o zmianie szkoleniowca.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Najlepsza dryblerka w Polsce jest z Krosna!
Tym bardziej, że przed mielczanami pojedynek z ligowym outsiderem z Łodzi i jeśli tylko zachowają oni pełnię koncentracji, powinni w sobotę dopisać do swojego dorobku kolejne 3 punkty. To z kolei pozwoli mielczanom umocnić się w górnej połówce tabeli PKO BP Ekstraklasy.
– Wywalczenie 3 punktów w Szczecinie to dla nas bonus. Jeśli się nie mylę, to odkąd Stal awansowała do Ekstraklasy, to nigdy tu nie wygrała, więc to zwycięstwo ma dla nas dużą wymowę – mówił Kamil Kiereś po ostatnim, szalonym meczu z Pogonią.
Teraz najważniejszym zadaniem dla niego jest utrzymanie koncentracji jego zawodników w meczu z najsłabszą drużyną obecnego sezonu. To właśnie bowiem wydaje się być kluczem do sukcesu w sobotnim spotkaniu.
Zmiana trenera niewiele dała
ŁKS do Mielca przyjedzie w minorowych nastrojach. Wszystko wskazuje bowiem na to, że jesienną rundę zakończy on na ostatnim miejscu w tabeli.
W dotychczasowych 16 spotkaniach łódzki beniaminek zdołał uciułać zaledwie 8 pkt. Jego prawdziwą zmorą są wyjazdowe spotkania mecze. Na 8 takich spotkań, ŁKS przegrał… 8. Jakby tego było mało, łodzianie mają wręcz tragiczny bilans bramkowy w delegacji: 3-17.
Sposobem na poprawienie słabej dyspozycji łodzian miała być zmiana trenera, do jakiej doszło 12 października br. Wówczas to Kazimierza Moskala zastąpił Piotr Stokowiec.
Pod wodzą tego drugiego, łodzianie w 5 meczach ligowych zdobyli tylko punkt (remis 3-3 z Piastem Gliwice) i przegrali po dogrywce 0-2 z Rakowem Częstochowa w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski.
– Jestem zły na to, że nie potrafiliśmy zareagować. Mogę jedynie przeprosić marznących kibiców. Co dalej? Nie poddajemy się. Na pewno zrobię wszystko, żeby jeszcze przed świętami ta drużyna sprawiła kibicom odrobinę radości. W naszej sytuacji nie możemy myśleć inaczej – mówił po ostatniej porażce z Zagłębiem trener ŁKS-u.
W jego barwach gra stary dobry znajomy z Mielca, Marcin Flis, który w PGE Stali występował w latach 2020 – 2023. Przed obecnym sezonem przeniósł się do Łodzi, gdzie rozegra do tej pory 11 meczów.
Tomaszewski zszedł z boiska
Sobotni mecz będzie pierwszym od 27 lat pojedynkiem obu drużyn w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Generalnie oba zespoły staną naprzeciwko siebie po raz 51. Bilans jest korzystny dla „ełkaesiaków”, którzy wygrali 16 meczów. 13 razy triumfowała Stal, zaś 21 pojedynków zakończyło się remisami (bilans bramek 56-48 dla Stali).
Mielczanie najwyższe zwycięstwo w I lidze (dzisiejsza Ekstraklasa) odnieśli właśnie w konfrontacji z ŁKS-em. W sezonie 1973/74 Stal po dwóch bramkach Grzegorza Laty i Henryka Kasperczaka oraz jednym trafieniu Jana Domarskiego, Włodzimierza Gąsiora i Ryszarda Sekulskiego pokonała łodzian, prowadzonych wówczas przez Kazimierza Górskiego aż 7-0.
– Jan Tomaszewski wściekły z powodu przebiegu spotkania w pewnym momencie samowolnie zszedł z boiska – wspomina tamto spotkanie oficjalna strona klubu z Łodzi.
Co ciekawe, dokładnie 50. rocznica tego wydarzenia miała miejsce w miniony wtorek – 28 listopada. A może by tak w sobotę jakaś powtórka?
PGE STAL MIELEC – ŁKS
sobota, godz. 12.30 (transmisja Canal+ Sport)