Po pięciu meczach bez zwycięstwa odblokowała się Stal Rzeszów. „Żurawie” w świetnym stylu pozbawiły rywali z Tychów złudzeń na korzystny wynik i po pięciu zdobytych bramkach ponownie wleciały na podium zaplecza Ekstraklasy.
PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA
Biało-niebiescy zaczęli spotkanie z wysokiego C. Miejscowi wraz z dźwiękiem pierwszego gwizdka odważnie ruszyli do pressingu, co sprawiało niemało problemów tyszanom. Nie minęło 5 minut rywalizacji, a rzeszowianie blisko 10 razy gościli z piłką w polu karnym przeciwnika. Najlepszą okazję zmarnował wówczas Karol Łysiak, którego strzał z bliskiej odległości obronił bramkarz. Wydawało się, że bramka dla Stali wisi w powietrzu, jednak to goście zdobyli gola. Na strzał z dystansu zdecydował się Maksymilian Dziuba, a że wyszło mu fantastyczne uderzenie, Krzysztof Bąkowski nie miał nic do powiedzenia, mimo że wyciągnął się jak struna przy próbie interwencji.
Stalowcy zareagowali w najlepszy możliwy sposób. Po trzech minutach padł gol wyrównujący, a jego autorem został Marcin Kaczor, dla którego było to pierwsze trafienie w biało-niebieskich barwach. 20-latek idealnie znalazł się w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Napór miejscowych narastał, ale na kolejne bramki kibice musieli poczekać do końca pierwszej połowy. Patryk Warczak zszedł z piłką do środka z prawego skrzydła, po czym idealnie przymierzył lewą nogą zza pola karnego, kierując futbolówkę w popularne „widły”. Kolejna ponadprzeciętnej urody bramka tak poniosła graczy Marka Zuba, że po chwili rzeszowianie cieszyli się z trzeciego gola. Tym razem miejscowych piłkarzy wyręczył Nemanja Nedić, zdobywając niefortunnego „samobója”.
Impet „Żurawi” nie zmalał po zakończeniu przerwy. Już w trzecim ich wejściu z piłką w pole karne Krystian Wachowiak zachował zimną krew i swoją słabszą, prawą nogą, wpisał się na listę strzelców. Bardzo pewne zwycięstwo przypieczętował jeszcze Szymon Łyczko, z bliska finalizując składną akcję gospodarzy.
Po piątym trafieniu gra rzeszowian nieco się rozregulowała. Zbyt dużo niedokładności wkradło się w szeregi biało-niebieskich, ale gorsza postawa zawodników z żurawiem na piersi po osiągnięciu wysokiej przewagi, nie rzuciła cienia na zdecydowanie zasłużony triumf zespołu z Hetmańskiej.
Drobne mankamenty
– Chciałbym skomentować ostatnie 15-20 minut meczu, kiedy mieliśmy już wysokie prowadzenie – zaczął niespodziewanie konferencję prasową trener Stali, Marek Zub.
– Niestety, nie udało nam się doprowadzić tego spotkania do końca w odpowiednim porządku. Chciałbym podkreślić, że to jest to, nad czym drużyna musi teraz pracować. Nastąpił totalny przejaw młodości, braku doświadczenia, ale to są tylko drobne mankamenty, które w kontekście wyniku nie są takie ważne. Wiadomo, że w końcowych fragmentach meczu w każdej sytuacji można było zachować się lepiej, mieć chłodną głowę i pokusić się o kolejne bramki. Niemniej, jestem głównie zadowolony z naszej reakcji po stracie bramki. To było ważne, bo to są trudne momenty, kiedy w pierwszym kwadransie zdecydowanie przeważaliśmy i mieliśmy kilka sytuacji bramkowych, a nagle tracimy gola. To może złamać nawet mocniejszych, a akurat w naszym przypadku okazało się to impulsem, który przełączył nasze podejście do pewnych zachowań zarówno w obronie, jak i ataku – oceniał postawę swoich graczy szkoleniowiec gospodarzy, podkreślając jedną rzecz:
– Absolutnie jestem bardzo zadowolony, że dostając przysłowiowego „gonga” zareagowaliśmy na to bardzo pozytywnie. W kontekście trudniejszych meczów uważam to za bezcenną lekcją – twierdzi opiekun biało-niebieskich.
STAL Rzeszów – GKS Tychy 5-1 (3-1)
0-1 Dziuba (15.), 1-1 Kaczor (18.), 2-1 Warczak (43.), 3-1 Nedić (45. – samob.), 4-1 Wachowiak (51.), 5-1 Łyczko (64.)
STAL: Bąkowski – Warczak, Kaczor, Synoś, Oleksy (67. Gaża), Łyczko (64. Pena), Łysiak, Thill, Kądziołka (76. Piotrowski), Wachowiak, Prokić (67. Bała)
GKS: Łubik – Hołownia, Nedić, Tecław, Keiblinger, Żytek (70. Bieroński), Kurtaran (46. Szpakowski), Dziuba (78. Dzięgielewski), Błachewicz (46. Rumin), Śpiączka, Kubik (64. Niewiarowski).
Sędziował Damian Krumplewski (Olsztyn). Żółte kartki: Oleksy – Szpakowski. Widzów 2812.