Zaskakująco miło przyjął Rzeszów lidera opozycji Donalda Tuska. Kłopotliwych pytań nie było. Nie zabrakło za to opowieści o adoptowanym rudym kocie, hafcie artystycznym, groźbach i ostrzeżeniach policji. Oraz pstryczków w stronę PiS-u i „pana Z”.
Hala sportowa WSPiA w czwartek popołudniu była pełna. Ci, co się spóźnili, musieli stać. Szczęściarze siedzieli w studenckich krzesełkach z pulpitami. Wiele miejsc z przodu zarezerwowanych było dla lokalnych polityków związanych z Platformą Obywatelską.
Na spotkanie z Donaldem Tuskiem w Rzeszowie przyszli kandydaci KO w wyborach do parlamentu m.in. Krystyna Skowrońska, posłanka z Mielca, Zdzisław Gawlik, Jacek Wiśniewski, prezydent Mielca, czy Paweł Kowal. W tłumie kilkuset ludzi, można było zobaczyć ochroniarzy czy policjantów w cywilu.
Donald Tusk w Rzeszowie: polityka nie musi być wojną
Donalda Tuska przywitał prezydent Rzeszowa, Konrad Fijołek, który choć zwykle zachowawczy w stosunku do PiS , tego dnia dał się ponieść.
– Kochani, jak was widzę, mam ciarki na plecach. Nareszcie piękny widok w Rzeszowie, w końcu nie jesteśmy pisowskim bastionem – zwrócił się do publiczności.
Potem z głośników poleciała muzyka, a dokładnie utwór “Jeszcze będzie pięknie”, w którym słyszymy słowa “pokonamy całe zło”. W rytm tego utworu wszedł Donald Tusk, a publika przywitała go owacją na stojąco. A on zwrócił się do Konrada Fijołka.
– Wtedy, kiedy tak wielu w naszej ojczyźnie straciło nadzieję na to, że możliwa jest zmiana na lepsze, to właśnie tu w Rzeszowie padło zwycięstwo – kadził prezydentowi lider antyrządowej opozycji.
Podkreślał, że jego zwolennicy mają w dłoniach biało-czerwone flagi, a na koszulach biało-czerwone serca.
– Polityka nie musi być wojną. Można w niej konkurować, spierać się, wygłaszać własne poglądy, ale nie po to, aby kogoś niszczyć – powiedział.
NIE dla wykluczenia Podkarpacia
Donald Tusk 0powiedział o swojej wizycie w Lesku. Spotkał się tam z samorządami, pielęgniarkami i lekarkami.
– Boją się, że zniknie tam oddział ginekologiczno-położniczy w szpitalu w Lesku. Widziałem ich zatroskane twarze. Nikt tam nie powiedział, że chce więcej zarabiać. Oni mówili, że trzeba ten oddział uratować. Kobiety tam maja takie same prawa, jak kobiety w całej Europie. Nie można dopuścić do tego, aby ludzie na Podkarpaciu czuli się wykluczeni – grzmiał Donald Tusk.
Co się kryje pod Z?
Tusk wbił szpilkę kandydującym do Sejmu z Podkarpacia kandydatom PiS-u. Krzysztofowi Sobolewskiemu wypomniał obrotną żonę i jej liczne fuchy w spółkach skarbu państwa. Pozdrowił też “pana Z”.
– Pod tym “Z” to już każdy sobie odgadnie, czy tam jest imię, czy nazwisko, czy, jakże uzasadniony, pseudonim nadany panu ministrowi… – nawiązywał do słów Leszka Millera, a publiczność zaczęła krzyczeć “zero”. – Nie słyszałam, co państwo krzyczeli… Czy chodziło o tytuł piosenki Lady Pank “Mniej niż zero”? Nie wykluczam… – drażnił się Donald Tusk.
I obiecywał, że “ci, którzy mają aktywną władze w ręku” odpowiedzą za “gwałcenie Konstytucji” politycznie i moralnie.
Tusk na Podkarpaciu zaadoptował rudego kota
Dobra atmosfera skłoniła Donalda Tuska do zwierzeń. I tak dowiedzieliśmy się, że będąc w okolicach Krosna, spotkał niespodziewanego gościa.
– Byliśmy u naszych gospodarzy, gdy do ich sąsiadów przybłąkał się kot. Wyglądał przyjaźnie, choć na zmęczonego życiem. Nie miał stałego opiekuna, a przecież jest już jesień. A jeszcze kot jest rudy – opisywał były premier. – Nawet sekundy się nie zastanawialiśmy, i zapytaliśmy czy możemy go wziąć. I go wzięliśmy. I chyba będzie nazywać się Rudy. Zaraz po tym spotkaniu pędzimy do weterynarza, potem do salonu, bo przecież musi się prezentować. Przez kilka dni będzie z nami podróżować – opowiedział słodką anegdotkę.
Debata Tuska z Kaczyńskim?
W końcu przyszedł czas na pytania od mieszkańców. Jeden, ku lekkiemu zaskoczeniu, zapytał Donalda Tuska, nie o sprawy Podkarpacia, ale o jego uczestnictwo w debacie TVP, 9 października.
– Chciałem im zrobić niespodziankę – powiedział się Donald Tusk. – Ale skoro padło pytanie, to nie będę kombinował. Nie nadstawiam drugiego policzka złu. Jarosławie Kaczyński, może masz odwagę chociaż do swojej telewizji, pod skrzydła funkcjonariuszy, Rachoniów i innych tego typu pisowskich namiestników telewizyjnych, ja będę o godz. 18 w tej telewizji – zadeklarował publicznie.
I przypomniał, że ostatnio na podobną debatę w TVP nie wpuszczono na antenę Michała Kołodziejczaka z Agrounii.
– Spodziewamy się więc różnych forteli, a może nawet agresji – wyznał.
I podkreślił, że po wygranych wyborach, zamierza odbudować media publiczne i zlikwidować abonament.
– Z dnia na dzień oczyszczę telewizji z partyjnych nominatów i to bez łamania prawa – zapowiedział lider KO.
Kaczyński jednak zdążył już zapowiedzieć, że na debacie z Tuskiem się nie pojawi. Ma ponoć zaplanowane spotkanie w Przysusze.
Tusk w Rzeszowie zapowiada rewolucję w polskiej szkole
Donald Tusk podczas spotkania w Rzeszowie deklarował podwyżkę dla nauczycieli po wygranych wyborach. Lansował także pomysł, aby jeden dzień w szkole w tygodniu był dniem bez dzwonka i lekcji. Zamiast tego są zajęcia praktyczne, techniczne, artystyczne, sportowe a nawet wyjście do muzeum. Chce też zrezygnować z prac domowych.
– To męczarnia dla dzieci i nauczycieli też – stwierdził były premier.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Koalicja Obywatelska: polską edukację nawiedziła straszna choroba, nazywa się Czarnek
Przedstawicielki rzeszowskiej Rady Kobiet oraz seniorki całą noc siedziały, aby zrobić Tuskowi patriotyczne serduszko z makramy. Wzruszony Donald Tusk, przy okazji postanowił podzielić się jedną ze swoich historii z dawnych lat.
– Miałem krótką przygodę zawodową z haftem artystycznym. Moi kaszubscy przyjaciele mieli swoje wydawnictwo. I kiedy nie mogłem znaleźć pracy, to zatrudniono mnie w nim i przez jakiś czas wydawałem teczki z haftem kaszubskim – wspominał.
A potem gładko przeszedł do straszenia, że Jarosław Kaczyński zamierza wyprowadzić Polskę z Unii i Europejskiej.
– I on to zrobi za rok, lub półtora – przewiduje Donald Tusk.
Zwracał się do kobiet, twierdząc, że PiS-u po wygranych wyborach, nic już nie zatrzyma i zgotuje im piekło.
A co z młodymi?
Na spotkaniu pojawili się przedstawiciele Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, którzy stali z ogromnym transparentem i dłońmi uniesionymi w górę. Wśród postulatów były m.in. ochrona środowiska i bioróżnorodności czy inwestycje w atom i OZE. Zresztą zostali zaproszeni na spotkanie przez sztab PO.
Nie dało się ich nie zauważyć wśród raczej dojrzalszych wyborców Donalda Tuska. Zobaczył ich pod koniec także i on, ale dopiero po tym, jak publiczność zaczęła krzyczeć „Młodzi, młodzi!!!”.
– Spokojnie, nie denerwujcie się. Widzę młodych, widzę postulaty – odparł na to Tusk, bo już nie miał wyjścia. – Na wasze pytania odpowiadałem już wielokrotnie. Wiem o co chodzi tym kapitalnym młodym ludziom, którzy suszą mi głowę na każdym spotkaniu. I słusznie. Nie ze wszystkimi postulatami się zgadzam. Tu nie ma prostych decyzji, ale będę trzymał z wami. Możecie liczyć na to, że będę was słuchał i będę się z wami liczył, choć nie ze wszystkim będziemy się zgadzali – stwierdził.
Groźby i pogróżki
Na koniec prawie dwugodzinnego spotkania, bo przecież premier był umówiony z kotem do weterynarza, chłopak na wózku zapytał, czym różni się PO i PiS.
– Moi rówieśnicy są przekonani, że to jest jedno i to samo…. – powiedział.
Co odpowiedział przedstawiciel Koalicji Obywatelskiej?
– Jeśli ktoś jest przekonany, że przed wami stoi ryży Niemiec, który wszystko sprzedał, to go nie przekonam. Jeśli ktoś uważa, że ‘PiS PO jedno zło”, to znaczy że ma zamknięte oczy i nie chce zobaczyć rzeczywistości – mówił.
A potem nieoczekiwanie zaczął mówić, dlaczego zdecydował się wystartować w wyborach.
– Rekomendacje ze strony policji w moim mieście i Warszawie oraz służb ochrony państwa były takie, abym raczej uważał. Bardzo dużo jest aktów agresji, pogróżek – zdradził. Ale się nie przestraszył: – PiS to jest zło w czystej postaci, oni się nawet z tym nie ukrywają – podkreślał.
- ZOBACZ TEŻ: Została opluta, bo protestowała przeciw PiS. Od policji usłyszała, że nikt z tym nic nie zrobi
A potem wyszedł, tak jak przyszedł. W rytm piosenki “Jeszcze będzie pięknie, przegonimy zło”….
Kto kogo popychał?
Podczas wizyty Donalda Tuska w Rzeszowie nie zabrakło drobnych incydentów. Działaczka Konfederacji, Karolina Pikuła, startująca do Sejmu, chciała na spotkaniu zadać Tuskowi pytanie, ale zostało jej to uniemożliwione. Twierdziła, że została poszarpana. Sprawą zainteresował policjantowi w cywilu.
– Ten pan mnie poszarpał – mówiła kobieta smutnym głosem wskazując na mężczyznę z serduszkiem na koszuli.
– Jeśli czuje się pani urażona, a prawa zostały naruszone, to nikt tego nie kwestionuje. Może pani przyjść na komisariat i złożyć zawiadomienie. Wtedy postępowanie przygotowawcze wyjaśni całą sytuację – poinformował policjant i wylegitymował mężczyznę, który miał szarpać kandydatkę Konfederacji.
Do grupki, w której stali przedstawiciele Konfederacji i przeprowadzających interwencje policjanci znienacka podeszła Bogusława Czachor-Kustra z PO i zapytała, czy panowie pomogą jej posprzątać krzesełka. Po politykach przecież ktoś musi posprzątać…
Donald Tusk w Rzeszowie. Zdjęcia ze spotkania