Rzeszów odpadł z wyścigu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Prezentacja szału nie zrobiła. Nijakie hasło, brak nowoczesnych trendów, najmocniejszą kartą była budowa biblioteki. Na tle innych miast, stolica innowacji wypadała blado. Co było przyczyną porażki?
W poniedziałek rzeszowscy urzędnicy zorganizowali konferencję prasową w ratuszu. O dziwo, mimo porażki, humory im dopisywały. Przypomnijmy. W piątek okazało się, że Rzeszów odpadł z konkursu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Mimo że wniosek przed komisją prezentował sam prezydent miasta.
Wesoła wycieczka urzędników do Warszawy
Na początku pokazano uroczy filmik z wyjazdu do Warszawy. Widzimy w nim takie sceny jak: podróż busem, urzędniczki pod drzwiami komisji, czy ocierającą łzy (szczęścia?) szefową Kancelarii Prezydenta Karolinę Domagałę. Wszystko do muzyki jak z reklamy marki samochodów.
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że urzędnicy świetnie się bawili. Ale z konkursu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury odpadli. Atmosfera daleka była jednak od przeżywania porażki, z której można wyciągnąć wnioski.
„Moving Map”. Hasło Rzeszowa bez emocji
Okazało się, że hasłem przewodnim wniosku Rzeszowa było „Moving Map”. Nie dziwne, że w porównaniu z hasłem Lublina „Re:union” wypada dość słabo. Bardziej kojarzy się z nazwą aplikacji na telefon. Nie wywołuje żadnych emocji, a z trudem zrozumieć można naciąganą narrację jego pomysłodawców.
Zresztą oni sami chyba zdawali sobie z tego sprawę, bo nie ujawniali hasła aż do samego końca. Wspomniany Lublin zrobił to już w czerwcu.
– Tytuł przewodni naszego wniosku to poruszana mapa – tłumaczy Marcin Dziedzic, dyrektor Estrady Rzeszowskiej.
Hasło powstało podczas twórczych warsztatów.
– Zastanawialiśmy wspólnie się, co zmieniło się w naszym mieście i co być może się zmienić – dodał.
Jednym z takich punktów zwrotnych dla miasta był atak Rosji na Ukrainę.
– Wtedy mapa została pierwszy raz poruszona. Pojawili w mieście się nowi mieszkańcy, przyjechali żołnierze z innych krajów. A oczy całego świata zostały zwrócone na Rzeszów, poprzez pomoc, jaką udzielimy uchodźcom – podkreśla Marcin Dziedzic.
Następnie przekonywał, że tytuł „Moving Map” jest wielowątkowy i „pojemny”.
– Możemy mówić o mapie w kontekście infrastruktury kultury, czy innych wątków związane z kulturą – wydumał. – Skupiliśmy się na obszarach ideologicznych związanych z tytułem aplikacji. Chcieliśmy poruszyć pewne obszary, a więc zrobić w nich pewną zmianę. Podzieliśmy to na poruszenie pamięcią, sensem, przestrzenią i relacjami – objaśniał Marcin Dziedzic.
W tej pierwszej chciano odkryć zapomnianą kulturę żydowską, czy kwestie kobiet, które to miały wpływ na tworzenie Rzeszowa.
Oprócz tego autorzy wniosku o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury skupili się na edukacji kulturalnej (jak to ujął dyrektor Estrady – systemowe propagowanie wolności wyrazu artystycznego i kulturowego, jako wartości fundamentalnej dla społeczności), rozwijaniu obecnych projektów kulturalnych, czy korzystaniu z międzynarodowych platform europejskich.
Konrad Fijołek: chcemy przedyskutować plusy, minusy
Dopiero teraz aplikacja zostanie pokazana Społecznej Radzie Kultury.
– Chcemy przedyskutować plusy, minusy. To co zostało uwzględnione, z propozycji, które do nas spłynęły. I co trzeba było zmodyfikować – mówił Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa.
Na razie urzędnicy nie chcą za wiele mówić o tym, co znalazło się we wniosku. Marcin Dziedzic zdradził, że jednym z filarów było rozszerzenie Europejskiego Stadionu Kultury też na zachodnią część Europy. Do tej pory skupiano się tylko na współpracy z artystami ze wschodniej części kontynentu.
Na prezentacji znalazł się też Festiwal Tony, który nie odbywa się w Rzeszowie od dwóch lat, a wcześniej miał zaledwie dwie edycje. Trudno, aby przez ten czas wyrobił sobie markę w świadomości mieszkańców.
W Rzeszowie miały by się też pojawić rezydencje artystyczne.
– Europejscy artyści będą zapraszani na rezydencje do Rzeszowa, by mogli tutaj chwilę potworzyć i zostawić swoje dzieła. I to samo w drugą stronę. Nasi artyści pojadą do europejskich miast – zdradził Konrad Fijołek.
Same pochwały. To skąd ta porażka?
Konrad Fijołek ratował honor urzędników zaznaczając, że komisja konkursowa bardzo dobrze oceniła „strukturę wniosku i wizję” Europejskiej Stolicy Kultury.
– Nasza drużyna była najliczniejsza, najgłośniejsza jeśli chodzi o zaangażowanie. Bo nam naprawdę zależało – przekonywał Konrad Fijołek.
To skoro było tyle pochwał, to czemu Rzeszów nie przeszedł dalej?
– Komisja ocenia nie tylko sam projekt, ale też długoletni proces przygotowań do jego złożenia. Bardzo docenieni zostaliśmy za to, że się zgłosiliśmy, że jesteśmy, że prezentacja jest na wysokim poziomie. Ale oni patrzą od ilu lat jesteśmy w tym procesie – nie mógł sobie odmówić propagandy sukcesu Konrad Fijołek.
Wskazał, że Lublin ma „podobną charakterystykę” jak Rzeszów.
– Ale on przygotowywał się od długich lat i pewnie to zdecydowało – stwierdził prezydent.
Wiceprezydenta Krystyna Stachowska podkreśliła, że prace nad aplikacją trwały zaledwie sześć miesięcy.
Będziemy nadal dbać o kulturę
W rzeszowskim Ratuszu jednak nadal nie tracą optymizmu mimo porażki.
– Mimo że nie będzie tytułu, to w kolejnych budżetach miasta będziemy zapisywać większe pieniądze na granty dla organizacji pozarządowych. Przede wszystkim dla wszystkich, którzy zaangażowali się w tę wizję i chcieliby ją realizować – obiecywał prezydent Rzeszowa.
Krystyna Stachowska natomiast zdradziła, że wiele spośród kandydujących miast, złożyło Rzeszowowi propozycję współpracy. Miasto planuje też udział w kolejnych konkursach m.in. Kreatywnej Europie.
– To jest pierwsza taka sytuacja w historii kultury Rzeszowa, żebyśmy mieli taki plan, który powoduje, że kultura rzeszowska będzie jakaś. Będzie tworzyła jakieś emocje – przytomnie zauważyła Ilona Dusza-Rzeszowska, przewodnicząca Społecznej Rady Kultury.
Porażka nie zmienia jednak planów, co do budowy w Rzeszowie nowej biblioteki, przejęcia przez miasto Zamku Lubomirskich, czy zagospodarowania górnej cześć Hali Targowej na rzecz kultury.
Na koniec listopada komisja konkursowa przekaże uwagi i rekomendacje do wniosku ESK Rzeszowa. Może to coś nauczy urzędników?