Rozmawiamy z prezydentem Rzeszowa KONRADEM FIJOŁKIEM. Jakie pomysły ma Konrad Fijołek na rozwój stolicy po ponad dwóch latach prezydentury? Co proponuje młodszym i starszym mieszkańcom Rzeszowa, przedsiębiorcom już działających na rynku i nowym inwestorom? Jak zwykle pytamy u źródła, czyli… prezydenta Rzeszowa.
Cały wywiad przeczytasz w 19 minut
Zakorkowane ulice, jest pomysł
Co sądzi Pan o pomyśle Super Nowości na temat rozładowania korków w Rzeszowie (piszemy o nim tu )? Czy spróbuje go Pan wdrożyć?
Znam pomysł i oceniam go jako bardzo dobry. Jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów z korkami, to oczywiście jest on bardzo złożony, wymaga działania na wielu płaszczyznach. To rozwiązanie jest o tyle dobre, że nic nie kosztuje.
De facto wydaje się, że można go wdrożyć. Na pewno wymaga jednak pełnej umowy społecznej, koordynacji czy po prostu chęci. Nie ukrywam, że kilka rozmów w tej sprawie już nawet odbyłem. Przede wszystkim w miejscach pracy, na przykład na Dworzysku, czy zakładach pracy w Jasionce, bo tam dosyć dużo ludzi z Rzeszowa dojeżdża.
Sondujemy ten model
Na razie na terenie miasta w największych zakładach pracy już to rozwiązanie sondują, mogę powiedzieć, że niektóre firmy już dziś mają elastyczny czas pracy. Na przykład pół godziny jest wyznaczone na rozpoczęcie pracy, więc troszkę się to rozkłada.
Być może powinniśmy ten model upowszechniać trochę bardziej. Postawię tę kwestię na jesiennym spotkaniu Rady Gospodarczej i spróbujemy się zastanowić, kto może już zadeklarować taką wolę. Na pewno przy społecznej akceptacji spróbujemy także tych rozwiązań w naszym urzędzie.
Jest w tym projekcie jednak jeden słabszy element: szkoły. Większość z kierowców, którzy tworzą korki w szczycie, to są rodzice, którzy odwożą dzieci do szkół i tu już jest trudniej, bo dzieci zaczynają, o tej samej godzinie, 7.10 lub 8, a tego już się tak łatwo przeregulować nie da. Bo to rodzice wiozą dzieci do szkoły, po drodze do pracy, ale na daną godzinę. Tego więc pewnie nie unikniemy. No, ale każdy element, to, że na jednych światłach będzie 10 aut mniej, to już jest coś.
Dlatego ja pomysł traktuję bardzo przychylnie i co będę mógł zrobić, to zrobię. Jeśli się znajdzie duży odzew, to będziemy go koordynować, próbować ustalić tak sektory miasta, żeby to zadziałało. Podpowiedź Super Nowości jest bardzo ciekawa. Tak mogę to podsumować.
Młodzi mieszkańcy
Jakie propozycje Pan ma dla młodych ludzi, żeby ich zatrzymać w Rzeszowie? Owszem, jest ich dużo, ale oni potrzebują poczucia stabilizacji…
Początkiem myśli o wiązaniu się z jakimś miejscem jest zawsze szansa na rozwój zawodowy. I to jest najważniejsze, że taka szansa w Rzeszowie jest. Mamy już dzisiaj takie inicjatywy, jak powstające centra badawczo-rozwojowe największych światowych marek, jak Boeing czy Safran. O pozwolenie na budowę wystąpiła firma Bosch i kilka innych.
Do młodego mieszkańca mamy więc przekaz: jeśli możesz pracować w Boeingu w Rzeszowie, to nie musisz pracować w Boeingu w Europie czy Stanach Zjednoczonych. Masz to samo tu, na miejscu. Masz zatem szansę, nie wyjeżdżając, rozwijać się zawodowo.
Oczywiście problem polega na tym, żeby oferta nie dotyczyła tylko technicznego wykształcenia, żeby to funkcjonowało we wszystkich innych formach. Realizowania siebie w świecie kultury i usług, bo i tu, jeśli ktoś zna języki, też znajdzie pracę, np. w takiej firmie jak Deloitte, która też jest światową marką i można się w niej realizować w Rzeszowie. Podobnie można się rozwijać w kulturze, stąd nasze starania o to, by Rzeszów został Europejską Stolicą Kultury. Miasto chce też pokazać, że działa w kierunkach tak nowoczesnych, jak np. biotechnologia.
Co ważne, na wielu kierunkach czy to Uniwersytet Rzeszowski, czy Politechnika, w wielu naukowych zestawieniach branżowych, całkiem nieźle wypadają. W Rzeszowie zatem, można się i kształcić, i pracować. Poza tym po prostu przyjemnie się tu żyje. Nie ma takich uciążliwości, jak w dużym mieście, typu Londyn czy Paryż.
Inwestorzy, czyli miejsca pracy
Mówił Pan o dużych firmach, które chcą inwestowac w Rzeszowie. Proszę o uchylenie rąbka tajemnicy, o kim mowa.
Z tym rąbkiem to jest tak, że na tym etapie nie można uchylać nawet jego, ale mogę powiedzieć tak: zapytań o zainwestowanie w Rzeczowe mamy więcej niż terenów lub powierzchni biurowych, którymi dysponujem. Tak to dzisiaj wygląda. Mogę też powiedzieć, że w najbliższym czasie planowane jest powstanie w Rzeszowie fabryki wielkości połowy obecnego Pratt & Whitney, czyli mogłoby pracować w niej ok 2 – 2,5 tys. ludzi.
Na jakim etapie są rozmowy?
Powiedziałbym, że są bardzo zaawansowane, są potrzebne tereny, które teraz uzbrajamy (doprowadzenie kanalizacji, drogi). Wystąpiliśmy nawet do naboru rządowego o wsparcie w realizacji projektu. Kolejne tereny już są wykupione, i też rozmawiamy z kolejną ważną firmą. Niestety, na razie nie mogę powiedzieć, o jakie firmy chodzi, ale to są duże można powiedzieć korporacje światowe.
Żyjemy nie tylko pracą
Brzmi pięknie od strony zawodowej, a jak jest z rekreacją, wszak człowiek nie tylko pracą żyje…
Staramy się, żeby jakość życia w Rzeszowie była coraz lepsza. Będzie dobra oferta rekreacyjna z zielenią blisko każdego, z ofertą rekreacyjną spędzania wolnego czasu na sportowo, np. na terenach zielonych, które będziemy chronić nad Wsłokiem.
Tak jest rzeczywiście?
Jest spóźniony, bo zagalopowaliśmy się wcześniej i w niektóre tereny wdarli nam się inwestorzy. Dlatego teraz ustaliliśmy studium zagospodarowania przestrzennego. To dzięki niemu ochronimy niektóre tereny przed chaotyczną zabudową. To jest gwarant, że te najcenniejsze tereny, nad samymi rzekami, Wisłokiem czy Strugiem, takie jak kopiec Konfederatów Barskich czy parki na Zalesiu, Pogwizdowie czy Miłocinie, nie znikną. Podobnie zresztą jak ogrody działkowe.
Zatem ten dokument gwarantuje nam, że to mamy i jest zabezpieczone. Studium stanowi pewne ramy i dotyczy tych obszarów, które wyznaczamy sobie do uchwalania planów. I tak dany fragment miasta zaprojektujemy dla mieszkalnictwa, część na zieleń, część na drogi. Najważniejsze przesłanie – chronimy zieleń plus wyznaczamy trochę zasad budownictwa. Nie będziemy wydawać zgód na budowę bloków na obrzeżach, żeby nie wyrastały między domkami jednorodzinnymi.
„Nie będziemy wydawać zgód na budowę bloków pomiędzy domkami jednorodzinnymi„
Z kolei w centrum określiliśmy konkrety: tu taka wysokość, tu taka, a tu taka. O reszcie decydowć będą urbaniści. W skrócie można powiedzieć o tym studium, że są w końcu jakieś zasady ogólne, których będziemy się trzymać.
Kultura i rekreacja
To dla ciała, a co dla duszy?
I tu jest pole do popisu dla oferty kulturalnej, na przykład dużej sali koncertowej dla teatru muzycznego, siedziby biblioteki nowoczesnej, zadbanie o dziedzictwo kolejowe, zamek, gdzie powstanie galeria fotografii. Słowem, żeby mieszkaniec miał pełną ofertę kulturalną na wysokim poziomie, włącznie z międzynarodowymi rzeczami.
Czyli?
Ofertą rekreacyjną, sportową (mam nadzieję na nowy stadion, na który za chwilę rozstrzygniemy przetarg) i widowiskową – znów chcielibyśmy robić też widowiska plenerowe. I oczywiście aqua park. Wkrótce wysyłamy oferty do projektowania aqua parku, mamy lokalizację. Wiemy o modelu, który będzie miał szansę być rentowny, co jest bardzo ważne. Staliśmy się miastem międzynarodowym, mamy mnóstwo gości z zagranicy, wkrótce prawie na pewno będą tutaj stacjonować też wojska NATO.
„Będziemy bramą między Wschodem a Zachodem”
Będzie mnóstwo międzynarodowych organizacji. Będziemy bramą między Wschodem a Zachodem. A to oznacza, że nie powinno być problemu z pozyskaniem finansowania na tę inwestycję, bo jeśli nawet pożyczkodawcy czy inwestor prywatny chcieliby to współfinansować, zobaczą, że jest szansa na tym też zarobić. Dlatego uważamy, że to jest realne.
Ulice i arterie
Które inwestycje są dla pana priorytetem?
Priorytetowe są dzisiaj inwestycje w dwóch obszarach, czyli oczywiście inwestycje związane z transportem i kulturą oraz rekreacją. Najważniejsze inwestycje, takie szkieletowe, to oczywiście Wisłokostrada, bo jak wiemy, droga południowa nam utknęła.
Oczywiście nie będziemy jej odpuszczać, tylko działać na kilku frontach: z jednej strony próbować odblokować decyzję środowiskową, z drugiej strony projektujemy ulicę Senatorską i w ciągu niej, w porozumieniu z gminą Boguchwała i powiatem rzeszowskim, chcemy zaprojektować most. Kolejne ważne przedsięwzięcie to most w ciągu ulicy Wyspiańskiego nad torami, żeby zachodnia część miasta mogła wjechać bezkolizyjnie do centrum.
W najbliższym czasie pokażemy już gotowy projekt, a w przyszłym roku będziemy się ubiegać zapewne o dofinansowanie. Kolejnym etapem może być ul. Langiewicza, ale na razie to jest koncepcja ogólna i dopiero pracujemy nad dokumentacją, żeby przejść dalej.
Najważniejsze połączenia
Bardzo ważna inwestycja to jest dwupoziomowe rondo Kwiatkowskiego-Podwisłocze, i ten projekt też już jest na ukończeniu. Ostatnie konsultacje społeczne będą jesienią. Myślę, że w przyszłym roku ujrzy w końcu światło dzienne. Co dalej? Oczywiście połączenie ulicy Warszawskiej z Dworzyskiem, potężna inwestycja za co najmniej 250 milionów zł. Myślimy jeszcze, wspólnie z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad żeby wymyślić przebieg trasy od dawnej czwórki do dziewiętnastki, omijając Załęże, żeby z tej strony taką jakby małą obwodnicę domknąć.
Te kluczowe inwestycje wypełniamy mniejszymi, takimi jak połączenie ul. Wołyńskiej z ul. Potokową. Pierwszy etap w tej chwili, za 15 milionów zł, już ruszył. Ważną inwestycją jet także połączenie ulicy Armii Krajowej z ul. Wieniawskiego. No i oczywiście stadion. Lada dzień rozstrzygniemy przetarg na obiekt, który 17 lat czekał na to, żeby plan sfinalizować. Właśnie udało nam się porozplątywać te wszystkie supły, które tam narosły. No i zdeterminowani przemy do przodu. Mam nadzieję, że to się w końcu uda.
Czas wolny
Druga pula tych inwestycji to są te związane z kulturą, rekreacją, czasem wolnym. No i tu mamy mnóstwo ambitnych planów i projektów. Po pierwsze, rewitalizacja hali targowej. Za chwilę pokażemy koncepcję, bo już zespół ją opracował. Po drugie, budowa ikonicznego wręcz zagłębia kultury, gdzie będzie i biblioteka, i przestrzeń wystawiennicza, i sala koncertowo-muzyczno-teatralna na tysiąc osób. Biblioteka Nowa powstanie między Urzędem Marszałkowskim a naszą szkołą budowlaną. Chcemy też rewitalizować muzeum fotografii, na które dostaliśmy właśnie pieniążki, więc za chwilkę ruszamy. Rozmawiamy z księdzem proboszczem o wieży farnej jako o wieży widokowej. Planujemy w którymś z naszych budynków w centrum otworzyć galerię malarstwa.
Będąc przy inwestycjach – 14 milionów zł na rewitalizację ulicy Grunwaldzkiej to nie za dużo?
Muszę przyznać, że to jest bardzo dużo, dlatego powtarzaliśmy przetarg, bo w poprzednim przetargu wyszło jeszcze więcej – 18 mln zł. Trzeba też pamiętać, że niestety większość tej kwoty to są remonty tego, co pod ziemią, czego nie będzie widać. Niestety, to konieczność, tam są superstare, niewymianiane od kilkudziesięciu lat sieci. Na dodatek, żeby zobaczyć to, co będzie widać, czyli na przykład drzewa, które chcemy tam posadzić, to musimy część sieci przełożyć, żeby dało się tam to zrobić i żeby drzewko rosło. To wygenerowało dosyć duży koszt, ale jak się spojrzy na to, że to powinno wystarczyć na dwa pokolenia do przodu, to ta relacja będzie bardziej do przyjęcia. Trzeba też zdać sobie sprawę, że wcześniej czy później trzeba byłoby to zrobić. Chcemy być Europejską Stolicą Kultury, musimy zadbać o centrum Rzeszowa. Nie ukrywam, że tak na to patrzę.
Komunikacja autobusowa
Czy współpraca z okolicznymi gminami w sprawie komunikacji autobusowej układa się tak, jakby Pan sobie życzył?
Nawiązaliśmy współpracę. Są dobre pierwsze odzewy, więc wydaje się, że jesteśmy w stanie coś zaplanować i to planujemy. Chodzi o układ transportowy dla całej aglomeracji, gdzieniegdzie będą jeździć autobusy podmiejskie, gdzieniegdzie nasze, gdzieniegdzie kolej.
Będziemy starali się uzupełniać, a nie jeździć jeden za drugim i to jest zasadnicza różnica, zwłaszcza po mieście. Jest dobra wola.
Porozumieliśmy się w wielu kwestiach. Ja udostępniłem też część przystanków dla podmiejskiego transportu na terenie miasta. Uchwaliliśmy plan zagospodarowania przestrzennego na dworzec PKS-u, żeby PKS mógł go, krótko mówiąc, sprzedać albo wejść w porozumienie z prywatnym inwestorem, żeby przede wszystkim tam zrewitalizować tę część, stworzyć jakiś dworzec połączony z naszym krajowym i z naszym autobusowym miejskim. Wydaje się, że jesteśmy na najlepszej drodze do porozumienia.
Ostatni, choć najtrudniejszy etap, to będzie etap w przyszłym roku, gdy będziemy próbować integrować nasze linie transportowe ze sobą. Chodzi o to, by nie „ganiały stadami”, tylko żeby uzupełniały się, jeżdżąc częściej. Będziemy też zachęcać pasażerów, aby korzystali z obu form transportu. My to zintegrujemy, czyli ktoś, kto kupi bilet, będzie mógł jechać pociągiem czy autobusem na jednym bilecie. To jest nasz cel.
Miasto dla seniorów
Dobrze, teraz zejdziemy troszkę na ziemię. W Rzeszowie jest też bardzo dużo seniorów, dużo osób starszych, które wymagają wsparcia, a czasem nawet opieki całodobowej. Co miasto może im zaoferować?
Ma pani rację. Ja to dokładnie obserwuję. Muszę powiedzieć, że dawniej, gdy ktoś przechodził na emeryturę, traktował to jak schyłek życia. Teraz dużo osób chce przeżywać drugą młodość.
My to widzimy i chcemy znaleźć na to odpowiedź, więc na pewno będzie spora oferta dla seniorów. Rozbudowujemy domy kultury, kolejne na osiedlach takich, gdzie przybywa starszych mieszkańców, a więc na Krakowskiej Południe, Nowym Mieście.
Domy opieki
Dla mniej samodzielnych, ale takich, którzy nie wymagają jeszcze opieki przez 24 godziny na dobę, organizujemy dzienne domy opieki, żeby mogli tam znaleść jakąś aktywność przez 8 godzin. Części z nich wystarczą nasze usługi opiekuńcze, które świadczymy jako miejski ośrodek pomocy społecznej. To też jest bardzo ważne, bo wielu z nich chce zostać u siebie w domach, a potrzebują po prostu wsparcia. Dla nich są także opaski życia, których rozdaliśmy jeszcze symboliczną liczbę, ale już z początkiem roku chcemy robić to na skalę znacznie większą i rozdać ich co najmniej kilkaset, jeśli nie kilka tysięcy. To oczywiście wymaga finansów, ale pracujemy nad tym.
A co dla najsłabszych, wymagających całodobowej opieki? Jeden zakład opiekuńczo-leczniczy to stanowczo za mało. Wielu potrzebujących po prostu nie doczeka pomocy.
To prawda, jednak państwo, NFZ, bardzo słabo finansuje usługi ZOL. I niestety jak wybudujemy drugi zakład, to wiemy z góry, że będzie deficytowy. Rozmawiamy o wycenach z Funduszem i podobno ma się coś w tej kwestii zmienić. Na razie będziemy zmierzać do tego, żeby nasz oddział wewnętrzny w Szpitalu Miejskim w Rzeszowie przekształcić w części w geriatryczny.
Spotkania z mieszkańcami
Czy spotkania z mieszkańcami, na które Pan chodzi, inspirują? Mieszkańcy mówią na nich o czymś, co się da zrobić? A może mają raczej życzenia wzięte z kosmosu?
I takie, i takie. Coraz częściej jednak przychodzą z konkretną sprawą, pomysłem, często przemyślanym. Niektóre po przyjrzeniu się im ze służbami miejskimi chcemy wdrożyć. Na przykład pan zgłosił na Krakowskiej, gdzie przebudowujemy teraz skrzyżowanie, taką jakby trochę zawrotkę kosztem kawałka pasa zielonego, na której auto się schowa i będzie mogło zawrócić, a nie zablokuje całego pasa.
Ostatnio na spotkaniu jedna z mieszkanek mówiła o skwerze i terenie zielonym dla mieszkańców Drabinianki, ale nie dzieci ani seniorów, tylko dla nastolatków. To znów fajny pomysł, bo my robimy place zabaw dla dzieci, zapominając, że nastolatek nie potrzebuje zjeżdzalni czy piaskownicy. Potrzebuje atrakcyjnej przestrzeni, gdzie mógłby się spotkać z rówieśnikami. I właśnie im chcemy coś zaproponować.
Tadeusz Ferenc
Zastąpił Pan na stanowisku prezydenta Tadeusza Ferenca, który dla wielu był niemal legendą. Co robi Pan podobnie, a co całkowicie inaczej?
Prezydent Ferenc był charyzmatycznym człowiekiem, który rządził jednoosobowo. Ja raczej staram się działać zespołowo. Zapraszam mieszkańców do współdziałania. Powołałem wiele rad, jak Radę Kultury, Sportu, Przedsiębiorców, które wypracowują swoje pomysły, podpowiadają.
Mamy budżet obywatelski, aplikacje. Swoje decyzje podejmuję na podstawie zebranych danych, ich analizy i pracy zespołowej. Jedno, czego się nauczyłem od prezydenta Ferenca, to miłość do miasta. Rzeczywiście on to miasto stawiał zawsze ponad wszystko, ponad polityczne różne podziały, układy.
Był prawdziwym gospodarzem. I to przywiązanie do miasta po nim przejąłem, oddając mu się na 100 procent. Chcąc robić coś sensownego, trzeba pracować od rana do wieczora dla miasta. Nie dla partii politycznej, grupy mieszkańców albo jakiejś dzielnicy, ale Rzeszowa, które jako całość jest najważniejszym celem.
„Chcąc robić coś sensownego, trzeba pracować od rana do wieczora”
Jak po 2 latach ocenia Pan zarządzanie tak dużym miastem jak Rzeszów? Czy wymaga pracy od świtu do nocy?
Od świtu do nocy, a czasami nocami. Muszę jednak powiedzieć, że to jest superprzyjemna praca, nawet jeśli trwa tak długo. Jeżeli żyje się tym, co się robi, nie czuje się zmęczenia. To fantastyczne. To jest najlepsza praca, jaką mieszkańcy mogli powierzyć takiemu miastomaniakowi jak ja.
Oczywiście czasy, w których mi przyszło kierować miastem są niezwykłe, bo zaczęliśmy w czasach pandemii, akcji szczepień i protestów przeciwko temu. Później zmiana samorządowych finansów, a raczej ruina samorządowych finansów. Potem pojawiły się wojna i kryzys uchodźczy, potem kolejny kryzys inflacyjny, potem kryzys energetyczny. Cały czas coś się dzieje. Teraz, jakby wszystkiego było mało, dopadła nas legionella. Co prawda dało się to opanować, ale sanepid dalej bada źródła, więc tych kryzysów jest cała masa.
Wiceprezydent
Pani Jolanta Kaźmierczak, wiceprezydent Rzeszowa, kandyduje do Senatu. Czy myślał pan już o ewentualnym zastępstwie?
Oczywiście, że tak, bo kiedy wyrażałem zgodę, żeby pani prezydent startowała, to taki dylemat powstał. Przyznaję, że była bardzo dobrym fachowcem. Ale skoro zdecydowałem się, żeby ją poprzeć, to trzymam kciuki. Życzę jej, żeby weszła, a my musimy szukać na to miejsce kogoś innego. Oczywiście w prozumieniu z Platformą Obywatelską, która panią prezydent desygnowała i wsparła także mnie. Jedno, co mogę powiedzieć, to to, że byłaby to kobieta.
Dobrze, to proszę mi jeszcze powiedzieć, co robi/lubi robić prezydent Rzeszowa w czasie wolnym. Jeżeli ma tę wolną chwilę, gdzie ją spędza? Woli góry czy morze? Z rodziną czy bez?
Gdy są to krótkie chwile odpoczynku, to na pewno u siebie w ogrodzie, więc albo pogrzebię coś w ziemi przy moich ukochanych pomidorach, bo zawsze je lubię mieć, albo trzeba coś przy trawniku porobić, albo na tym trawniku po prostu posiedzę, poleżę, pospaceruję. Jeżeli chodzi o urlop, to lubię ciepło, czyli jadę do ciepłych krajów, jak Chorwacja, Hiszpania, Włochy. Oczywiście zawsze z rodziną, czyli z żoną i synem. W weekendy, staram się spędzić czas albo z rodzeństwem żony, albo moim czy tatą.
W praktyce jest tak, że moja siostra dowiaduje się, co u mnie słychać, gdy czasem przyjdzie na sesję (śmiech). Mamy też swoje ulubione miejsce w Jelitkowie w Gdańsku i tam zawsze jeździmy nad polskie morze, a jak w góry, to wiadomo, że w Beskid Niski. Tam pod namiot jeździmy co roku, choćby tylko na weekend. To taka tradycja wieloletnia, wcześniej jeździliśmy z kolegami, koleżankami, a dzisiaj z dziećmi.
Prywatnie
Co lubi jeść prezydent – tradycyjnie czy szuka nowych smaków?
Fascynuje mnie polska kuchnia, tradycyjna, regionalna, właśnie pierogi, właśnie nasz proziak, smalec, kiszony ogórek. Za granicą stawiam na ryby i owoce morza.
Jaki Pan jest: twardo stąpa po ziemi czy lubi pobujać w obłokach?
Ja trzymam się ziemi. Oczywiście czasem trzeba mieć wizje, marzenia, ale raczej chodzę po ziemi. Natomiast uwielbiam mówić o sobie, że jestem romantykiem (śmiech).
„Jestem romantykiem”
Prasa w Rzeszowie
Jak pan widzi rolę prasy? Czy czyta Pan Super Nowości?
Szczerze mówiąc, czytam i powiem wręcz, że uważam, iż dzisiaj jest głód takiej prasy tradycyjnej. Dużo ludzi zwróciło się w kierunku mediów elektronicznych, ale one są coraz częściej płatne. Uważam, że mimo wszystko gazeta papierowa powinna trafiać do domów.
Dlatego bardzo sobie cenię, że Super Nowości jeszcze w tej formie wychodzą, tym bardziej że w zasadzie jest to jedyna obiektywna gazeta w naszym mieście, bo inne albo są rządowo sponsorowane, albo finansowane przez jakieś innych sponsorów. Super Nowości to gazeta, która jest niezależna, to jest jej najważniejsza wartość.
Co by Pan chciał przekazać naszym Czytelnikom?
Do czytelników chciałbym mieć jedną prośbę – żeby byli wierni i kupowali gazetę w tradycyjnej formie, bo to jest bardzo ważne, żeby od tego się nie odwracać. A tym, którzy są wierni od wielu lat, chciałbym bardzo się nisko pokłonić, bo to jest dzisiaj największa wartość i chciałbym na pewno przekazać im mój wielki szacunek za przywiązanie i lojalność wobec gazety.
Rozmawiała Anna Moraniec