Na terenie Polski znajduje się prawie 500 nielegalnych składowisk toksycznych odpadów, które zorganizowały mafie śmieciowe. Na kilku z nich dziennikarze Onetu ujawnili plastikowe 1000-litrowe pojemniki, tzw. mauzery. Znajdują się w nich odpady z produkcji trotylu, czyli tzw. wody czerwone i wody żółte. Tym śladem wyruszają dziennikarze Super Nowości. Czy na Podkarpaciu też składowane są odpady po trotylu? Docieramy do Przewrotnego, gdzie przy żółtym budynku odnajdujemy cuchnące i groźnie wyglądające mauzery. Co w nich jest i czy zagrażają życiu i zdrowiu mieszkańców tej podgłogowskiej miejscowości? To nie koniec przerażających odkryć. Wewnątrz budynku znajdują się dziesiątki tajemniczych beczek.
współpraca: Grzegorz Król, Mariusz Włoch
Jak ustalili dziennikarze Onetu dwa tysiące ton łatwopalnych związków zalega we wsi Nowy Prażmów niedaleko stolicy. Część z nich pochodzi od największego producenta trotylu w NATO, zakładów Nitro-Chem. Związki są tak toksyczne, że zniszczyły asfalt na drodze, a podczas badania biegłego stopiła się jego rękawiczka.
Kiedy dziennikarze weszli do hali z odpadami, nie byli w stanie wytrzymać dłużej niż kilka minut. Zarówno Nitro-Chem, jak i lokalne władze udają, że ich nie ma w tej sprawie. Biegli przestrzegają przed eksplozją lub pożarem.
Takie toksyczne odpady z zagranicy zwożone są do Polski. W każdym z 16 województw są nielegalne składowiska śmieci. „Mafiozi śmieciarze” robią na nich ogromne interesy, zbliżone do narkotykowych, a może i nawet większych, a ich zyski sięgają miliardów złotych.
Dziennikarze Super Nowości postanowili przeprowadzić własne śledztwo, żeby sprawdzić, czy członkowie zorganizowanych grup przestępczych wysyłają też swoje ciężarówki na Podkarpacie, gdzie znajdują się nielegalne składowiska toksycznych odpadów.
W Przewrotnem blokowano tiry z odpadami
– To chyba było w 2020 r., gdy magazyn Rol-Pol w Przewrotnem wydzierżawiła jakaś firma – słyszymy od naszych informatorów, gdy docieramy do miejscowości Przewrotne niedaleko Głogowa Małopolskiego. – Nie od razu zdaliśmy sobie sprawę, co tam będzie składane. Przyjeżdżały ogromne ciężarówki i wynoszono z nich odpady. Czuć było duszący smród. Odór był nie do zniesienia.
Pracownicy magazynu mieli tego dość i zablokowali nawet wjazd tirów. „Ogryzki”, bo tak nazywano młodych mężczyzn, którzy mówili, że te odpady to ich interes, zaczęli grozić kobietom, które chciały zablokować wjazd ciężarówek. „Przyjedziemy w trzech i zrobimy z wami babami porządek!” – krzyczeli.
– To byli faceci, którzy czuli się pewni i mieli nas za nic, bo nam zależało na tym, żeby nie zwożono tam takich odpadów i psuliśmy im plany – dodają nasi rozmówcy.
Ludzie wdychają szkodliwe opary
Dziennikarze Super Nowości odnajdują w Przewrotnem magazyn. Szkodliwe odpady są składowane w żółtym budynku. Jest zamknięty, bo klucz do drzwi ma prezes firmy, która zwozi (Skąd są przywożone? Nie wiadomo) w to miejsce odpady. Jednak szefa tej firmy na miejscu nie ma. Tajemnicą jest to, gdzie przebywa. Obiekt nie jest zabezpieczony, nie ma ochroniarzy, ani psów.
Przez rozbitą szybę fotoreporterowi udaje się zrobić zdjęcia żółtych i niebieskich beczek, na których widnieją oznaczenia niebezpiecznych substancji. Na zewnątrz budynku stoi sporo mauzerów, prawie takich samych jak te z fabryki trotylu, które zawierały wody czerwone.
- PRZECZYTAJ TEŻ: „Mam zapłacić 1500 zł za grę w nielegalnym salonie”. Lokal działa w Rzeszowie do dziś
Pomimo chłodnego i deszczowego piątku odór jest uciążliwy. Potwierdza to fotoreporter, który zaglądając do środka i przebywając obok mauzerów nawdychał się drażniących oparów. Jak stwierdził zapach tych substancji czuł jeszcze długo, gdy opuścił to miejsce i wyjechał z Przewrotnego.
Na co dzień taki smród odczuwają pracownicy Rol-Polu i okoliczni mieszkańcy tej miejscowości. Wraz z nadejściem majowych upałów z hali zaczyna wydobywać się nieznośny odór, który pracownikom i mieszkańcom zaczyna kojarzyć się z mauzerami i tajemniczymi beczkami zalegąjącymi w żółtym magazynie.
Mieszkańcy Przewrotnego boją się, że w ich bezpośrednim sąsiedztwie zalegają niebezpieczne materiały, które mogą mieć właściwości rakotwórcze lub mogą wybuchnąć i spowodować pożar. Wprawdzie część odpadów wywieziono w niewiadome miejsce, ale jeszcze sporo ich w tym magazynie pozostało.
Z 1000-litrowych mauzerów, stojących na zewnątrz budynku wylewa się cuchnąca oleista maź. Widać ją na żółtym budynku oraz na trawie. Nie trzeba być pracownikiem laboratorium chemicznego, aby stwierdzić, że mamy do czynienia z toksycznym skażeniem środowiska.
Służby chciały ukryć lokalizacje odpadów?
W trosce o zdrowie mieszkańców regionu sprawdzamy, ile jest na Podkarpaciu składowisk z toksycznymi odpadami. Tydzień temu, w poniedziałek, zapytaliśmy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Rzeszowie o nielegalne i niebezpieczne składowiska odpadów na Podkarpaciu.
Katarzyna Piskur, rzeczniczka tej instytucji odsyła Super Nowości do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie. Wysyłamy drogą mailową zapytanie w tej sprawie do Macieja Karczyńskiego, rzecznika prasowego GIOŚ. Kontaktujemy się też telefonicznie, ale ani w poniedziałek, ani we wtorek, ani w środę nie odbiera telefonu. Możliwe to było dopiero w czwartek i wtedy Karczyński informuje nas, że odpowiedzi udzieli… WIOŚ w Rzeszowie.
Gdy dzwonimy do Katarzyny Piskur dowiadujemy się od niej, że już wie, że Warszawa zleciła to zadanie Rzeszowowi. Prosi o wysłanie maila, a odpowiedź napływa w piątek.
Tak więc, aż pięć dni inspektorzy ochrony środowiska potrzebowali, żeby udzielić informacji dziennikarzom w sprawie, w której liczy się każdy dzień. Odbijanie piłeczki przez urzędników może kosztować kogoś życie lub utratę zdrowia. Można się domyślać, że to centrala musiała zdecydować o tym, czy można udzielać informacji dziennikarzowi o lokalizacji niebezpiecznych składowisk. Czyżby planowano to ukryć przed opinią publiczną?
Cztery składowiska na Podkarpaciu. To bardzo toksyczne odpady
Okazuje się, że według danych przesłanych z WIOŚ do naszej redakcji, na Podkarpaciu są cztery składowiska z bardzo meganiebezpiecznymi odpadami. Jedno znajduje się niedaleko Rzeszowa, jak już wspomnieliśmy w Przewrotnem (gm. Głogów Młp.).
Co składowane jest w Przewrotnem? Inspektorzy podają szczegóły. Są tam odpady farb i lakierów zawierających rozpuszczalniki organiczne i inne substancje niebezpieczne. Ale nie tylko, również odpadowe kleje i tzw. szczeliwa zawierające rozpuszczalniki organiczne. Ponadto sorbety, materiały filtracyjne w tym filtry olejowe, tkaniny do wybielania i ubrania ochronne zanieczyszczone substancjami niebezpiecznymi np. PCB (chemiczne ciecze, polichlorowane bifenyle), które mogą powodować nowotwory.
To jeszcze nie wszystko. Znajdują się tam też szlam z usuwania farb i lakierów, opakowania zawierające pozostałości substancji niebezpiecznych, środki ochrony roślin I i II klasy – bardzo toksyczne oraz mieszanina odpadów z piaskowników i z odwadniania olejów w separatorach.
– 8 kwietnia 2022 r. starosta rzeszowski wydał decyzję nakazującą spółce usunięcie odpadów złożonych na działce w Przewrotnem – informuje Katarzyna Piskur, rzecznik prasowy rzeszowskiego WIOŚ. – Decyzja ta stała się ostateczna 29 kwietnia ub. roku. Wobec niewywiązania się z nałożonego obowiązku usunięcia odpadów, spółka została ukarana przez WIOŚ w Rzeszowie decyzjami wymierzającymi administracyjne kary.
Za niewprowadzenie wizyjnego systemu kontroli miejsca magazynowania odpadów firma otrzymała 5 tys. zł kary. Natomiast 20 tys. zł za składowanie odpadów niezgodnie z wymaganiami, o których jest mowa w Ustawie o gospodarowaniu odpadami. Wojewódzcy inspektorzy wstrzymali też działalność spółki w zakresie zbierania szkodliwych śmieci.
Z firmą, która składuje niebezpieczne odpady w Przewrotnem nie sposób się skontaktować
W informacji WIOŚ, inspektorzy jako winnego magazynowania niebezpiecznych chemikaliów nie wymieniają konkretnej firmy, a jedynie posługują się nazwą „spółka”. Super Nowościom udało się ustalić, że od prywatnej firmy w Przeworsku magazyny dzierżawi krakowska firma Midan, której siedziba mieści się na Rynku Głównym w tym mieście. Zdobyliśmy też numer telefonu, choć to nie było łatwe, do tej spółki. Jednak, gdy tam zadzwoniliśmy, to usłyszeliśmy, że takiego numeru nie ma.
Od naszych informatorów usłyszeliśmy jednak, że jakiś czas temu to był numer tej właśnie spółki, która w Przewrotnem zlokalizowała swoje odpady. Dotarły też do nas informacje, że firma zlikwidowała ten numer telefonu, bo dzwoniono do niej ze skargami na odór wydobywający się z mauzerów i beczek.
Niebezpieczne odpady na Podkarpaciu także w Niegłowicach, Stalowej Woli i Łukawicy
Oprócz tego niezwykle groźnego i toksycznego składowiska w Przewrotnem udaje nam się potwierdzić istnienie jeszcze trzech miejsc na Podkarpaciu z niebezpiecznymi odpadami.
W Niegłowicach, w powiecie jasielskim, ujawniono odpady, które zostały złożone w wyrobiskach żwirowych na głębokości do trzech metrów pod warstwą osadów aluwialnych (czyli osadów powstających w procesie akumulacji na skutek działalności wód płynących), gdzie latach 1960-1970 zdeponowano 640 mkw. odpadów komunalnych i 270 mkw. odpadów przemysłowych zawierających substancje niebezpieczne, m.in. ropę naftową. Wójt gminy Jasło nakazał właścicielom działek usunięcie tych materiałów. Dotąd tego nie zrobiono, postępowanie administracyjne w tej sprawie jest w toku.
Trzecie niebezpieczne składowisko znajduje się w Stalowej Woli przy ul. Przyszowskiej. Zdeponowano tam takie odpady jak: zużyte urządzenia zawierające niebezpieczne elementy, np. świetlówki. Zalegające odpady wytworzone zostały w latach 2012-2014. Nit ich stamtąd do tej pory nie usunął.
Ostatnie składowisko niebezpiecznych odpadów na Podkarpaciu zlokalizowano w miejscowości Łukawica, w gminie Lesko. Zmagazynowano tam (takie informacje podaje WIOŚ) wodorotlenek sodu, siarczan baru oraz kilkaset zbiorników nieustalonej substancji. Jak dotąd właściciel nie usunął tych szkodliwych substancji. Ich stan formalno-prawny nie został ustalony.
Władze gminy Lesko mają coś do ukrycia?
Organem posiadającym kompetencje w sprawie wysypiska w Łukawicy jest tutejszy samorząd. Jednak z niewiadomych przyczyn, służby odpowiedzialne za odpady twierdzą, że nic nie wiedzą o trujących substancjach zmagazynowanych w Łukawicy. Informacje na ten temat pochodzą z 2019 r.
O to składowisko zapytaliśmy byłego członka zarządu Zakładu Gospodarki Komunalnej w Lesku, bo obecna prezes nie pełniła wówczas żadnych funkcji w tym zakładzie.
– W 2019 r., gdy odpowiadałem za odpady, w Łukawicy nie były magazynowane żadne niebezpieczne materiały – stwierdził w czwartek Zenon Gałęza, były członek zarządu w ZGK w Lesku. – Teraz też nie ma tam takich odpadów.
Jednak WIOŚ ujawnia, że w Łukawicy są niebezpieczne odpady. Czyżby władze gminy Lesko chciały ukryć, że na ich terenie są złożone takie szkodliwe materiały?
Służby za to odpowiedzialne powinny skutecznie zmusić firmy, które zwożą toksyczne odpady do ich utylizacji, ale nie w taki sposób jak w Zielonej Górze, gdzie podpalono odpady. Jeśli nie będą nadal zwożone i przetrzymywane na składowiskach, to mieszkańcom grożą z tego powodu choroby nowotworowe, immunologiczne, neurologiczne, bezpłodność i uszkodzenia płodów dzieci w łonach matek.
______
Jak działa mafia śmieciowa?
Schemat działania śmieciowych mafii jest w zasadzie dość prosty: najpierw odbiera się odpady od legalnie działających podmiotów, które w ramach swojej działalności je wytworzyły. Następnie śmieci, zamiast trafić do profesjonalnych podmiotów zajmujących się ich zagospodarowaniem, trafiają „tymczasowo” w miejsca nieprzeznaczone na ten cel, np. do byłych żwirowni czy budynków gospodarczych.
Reportaż TVN24 „Czerwone wody”
W TVN24 pojawił się reportaż „Wody czerwone”, który opowiada o działaniach „mafii śmieciowej” i tego, jak państwo nie radzi sobie z walką z tym procederem. „Tony toksycznych odpadów, zalegają m.in. na podwórku obok domu, gdzie mieszka rodzina z trójką dzieci. Jak pokazuje w szokującym reportażu TVN24, są to efekty działania „mafii śmieciowej”. W tle tego wszystkiego jest zaś państwowa spółka, należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej”. Śledztwo dziennikarzy stacji rozpoczęło się w 2021 r., chcieli oni zrozumieć prawa „rządzące rynkiem toksycznych odpadów”. Odpadów, które powstają m.in. na skutek produkcji trotylu – jest to tzw. „czerwona woda”. Jak wyjaśniono w reportażu, chemikalia te są wysoce niebezpieczne dla zdrowia, środowiska, są także po prostu „tykającą bombą”. A takich składowisk w Polsce jest ok. 500!