Czy to możliwe Sebastian nie celował w Zuzannę, a w podłogę? O kierunku strzału wypowiedział się biegły medycyny, który zeznawał w piątek przed obliczem rzeszowskiego sądu. To mogłoby oznaczać, że nie chciał zabić młodej kobiety, o co oskarża go prokuratura.
Tata Mateusza o tym, że na ul. Siemiradzkiego w Rzeszowie padły strzały usłyszał w radiu. Wiedział, że jego syn tam mieszka, więc od razu do niego zadzwonił. Telefon nie odpowiadał. Bez odzewu pozostały także wiadomości.
Kiedy mężczyzna dotarł do domu, przed drzwiami czekali na niego policjanci. Wpuścił ich do środka i pozwolił przeszukać mieszkanie. Pokazał także pozwolenie na broń, które wyrobił jego syn. Czuł się zaniepokojony, ale o tym, że jego Mateusz jest zamieszany w postrzelenie 25-latki dowiedział się dopiero od adwokata, którego wynajął.
RELACJE Z WCZEŚNIEJSZYCH ROZPRAW
- Postrzelili Zuzannę. W Rzeszowie ruszył proces 24-latków
- Postrzelenie przy Siemiradzkiego. Matka Mateusza: to życzliwy i pomocny chłopak
- O krok od śmierci. Wstrząsające kulisy strzelaniny przy Siemiradzkiego w Rzeszowie
Dla taty Mateusza to ogromna tragedia
Rok później ojciec został przesłuchany w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie. Prokuratura zarzuca jego synowi usiłowanie zabójstwa młodej dziewczyny. Właścicielka mieszkania przyszła 15 lipca 2022 roku, aby je odebrać. Zabrała ze sobą na górę ślusarza, córkę i partnera. Kiedy zaczęto rozkręcać zamki, drzwi się otworzyły. Mateusz użył gazu, a Sebastian broni. Kula zatrzymała się w ciele Zuzanny. Na szczęście dziewczyna przeżyła.
Dla taty Mateusza cała sytuacja była i jest ogromną tragedią. W sądzie widać było, że wszystko bardzo przeżywa.
– Syn jest łagodny, spokojny, dobry. Nie jest ani mściwy, ani agresywny – podkreślał.
W 2019 roku, gdy Mateusz wyprowadził się z domu, tata kupił mu gaz pieprzowy.
– Wracał wieczorami autobusem. Jest drobny, bałem się o niego. On nawet zapytał mnie, po co mu to – opowiadał.
W jego opinii chłopak dopiero budował swoją asertywność. Przewodnicząca składu sędziowskiego Marzena Ossolińska-Plęs dopytywała, czy Mateusza da się zdominować.
– Jest ugodowy. Ciężko mu czasem podjąć samodzielne ważne decyzje. Nigdy nie sprawiał problemów – odpowiedział ojciec.
Dodał, że Mateusz wyrobił sobie pozwolenie na broń, aby jego CV było bardziej rozbudowane.
Miał użyć gazu, bo bał się, że go pobiją
Sebastiana, z którym Mateusz mieszkał, nie poznał. Wiedział jednak, że są razem. Mieszkali zresztą u niego w domu podczas kwarantanny, gdy wrócili z zagranicy. Rodzice nie wiedzieli, że są kłopoty z właścicielką mieszkania, choć widywali się często. Mateusz odwiedzał rodzinę w każdej wolnej chwili. Jeździli razem na kawę, czy pizzę. O samym wydarzeniu z lipca rozmawiali na widzeniu.
– Powiedział mi, że użył gazu, który mu kupiłem, bo czuł się zagrożony. Bał się, że wtargną jacyś ludzie i go pobiją. Pytałem, czy widział broń, ale odparł, że nie – mówił przed sądem.
Tego dnia mieli zeznawać także brat Sebastiana z żoną. Skorzystali jednak z prawa do odmowy składania zeznań.
Biegły: strzelał ku dołowi
O obrażeniach ciała postrzelonej Zuzanny mówił w piątek w sądzie prof. Maciej Kaniewski, biegły medycyny. Z jego opinii wynika, że rana wlotowa znajdowała się powyżej stawu łokciowego prawej ręki. Po przejściu przez ramię wleciała pod kątem 30-45 stopni na wysokość prawego łuku biodrowego i utkwiła w kręgosłupie. Jak ocenił ryzyko śmierci dziewczyny?
– Biorąc pod uwagę całokształt następstw z jakimi mamy do czynienia w tym przypadku, to mogę powiedzieć, że to były obrażenia w stu procentach śmiertelne – ocenił lekarz.
- ZOBACZ TAKŻE: Dożywocie za morderstwo ukochanej w Rzeszowie
Mecenas Andrzej Mucha zapytał, czy badał osobiście pokrzywdzoną. Lekarz odpowiedział, że nie. Nie dysponował także zdjęciami obrażeń Zuzanny i nie wiedział, ile kobieta ma wzrostu, ani na jakiej wysokości jest blizna po ranie wlotowej. Obrońca Sebastiana zapytał czy to, że kula przeszła pod kątem 30-45 stopni może świadczyć o tym, że strzał był skierowany z góry do dołu. Lekarz się z tym zgodził.
– To zwykła geometra – podkreślił specjalista.
Zeznania lekarza wprawiły w dobry humor oskarżonego Sebastiana. Z jego twarzy nie schodził tryumfujący uśmiech. Wyraźnie zadowolony wymieniał uwagi ze swoim obrońcą. Kolejna rozprawa w sprawie postrzelenia dopiero jesienią.