REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

pon. 8 lipca 2024

Wielki błąd „Króla lodów”: jakby to były zwłoki niemowlęcia, pewnie bym gdzieś zadzwonił

Proces gangu przemycającego broń z Polski do Szwecji
„Król lodów” Leszek S. (stoi) przygotował „wyczyszczony silnik” dla Marcusa F., w którym ten ukrył broń maszynową i amunicję. A następnie nadał przesyłkę do Szwecji. (Fot. Małgorzata Rokoszewska)

– Gdybym wiedział, że w silniku są zwłoki niemowlęcia lub narkotyki to myślę, że coś bym z tym zrobił, zadzwoniłbym gdzieś. Marcus powiedział mi, że są w nim pistolety, ale ja nie miałem wtedy świadomości jaka to była broń. Nie chciałem mieć z nią nic wspólnego i chciałem, żeby jak najszybciej zabrał ten silnik, żeby mieć ten problem z głowy – powiedział przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu Leszek S., znany jako „Król lodów”.

W środę, odbyła się druga rozprawa w procesie 31-letniego Marcusa F., który odpowiada za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym. Zajmowała się ona przerzutem broni, amunicji i narkotyków z różnych miast w Polsce na terytorium Szwecji. Na ławie oskarżonych zasiada także dwóch innych mężczyzn: 40-letni Tomasz F. i 46-letni Leszek S.

Tomasz F.: nie miałem pojęcia, że Marcus zajmuje się nielegalnym handlem

Pierwszy z nich do kuzyn Marcusa F. 40-latek odmówił przed sądem składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania stron procesu. Sąd odczytał mu więc protokoły zeznań, które złożył w trakcie śledztwa, a on potwierdził, że są one zgodne z prawdą.

Z zeznań tych wynika, że Tomasz F. jest kuzynem Marcusa F. Mężczyzna pracował w Polsce w drukarni, ale ze względu na bliskie relacje z głównym oskarżonym, pomagał mu w zakupach części samochodowych oraz podczas jego licznych pobytów w Polsce. Marcus F. urodził się w Polsce, ale jako roczne dziecko wyjechał z matką do Szwecji. Tam mieszkał, ale robił interesy na terenie obu krajów i regularnie bywał u rodziny mieszkającej na Śląsku.

– Znamy się od dziecka, Marcus poprosił mnie kiedyś abym przewiózł dla niego do Szwecji pieniądze. Pytałem go dlaczego nie może ich przelać. Ale on mi wytłumaczył, że przepisy bankowe w Szwecji są bardziej restrykcyjne niż w Polsce i bank mógłby robić kłopoty. Ja się obawiałem, że podczas kontroli na lotnisku może wyjść, że w bagażu jest taka kwota, więc ja ją podzieliłem. Dostałem od Marcusa dokument z banku o wypłacie tej kwoty, więc miałem przy sobie dowód skąd te pieniądze pochodzą i do kogo należą. Ja nie wiedziałem, że Marcus zajmuje się nielegalnym handlem, nie miałem o tym pojęcia – mówił 40-latek.

Odpowiada on także za wysyłanie paczek z nielegalnym towarem na teren Królestwa Szwecji. O tym co zawierały paczki, także miał Tomasz F. nie wiedzieć.

Leszek S.: ja tylko wyczyściłem i wysłałem pusty silnik

Leszek S. także odmówił składania wyjaśnień. Chciał się jednak odnieść do jednego z zarzutów i odpowiadał na pytania sądu, obrońcy i pani prokurator. Mężczyzna przygotował i sprzedał Marcusowi F. silnik od samochodu marki BMW, który został pozbawiony przez niego wewnętrznych elementów. Po to, by 31-latek mógł ukryć w nim m.in. karabiny maszynowe i wysłać go do Szwecji.

– Ten silnik należał do mojego wspólnika, on był zatarty, leżał na hali, więc się ucieszyłem, że się go pozbędę. Dostałem za niego od Marcusa 2 tys. zł, połową podzieliłem się ze wspólnikiem – tłumaczył Leszek S. – „Wyczyszczony” silnik wysłałem do Marcusa, a jako nadawcę wskazałem wspólnika, bo ja przebywałem wówczas na zwolnieniu chorobowym. Nie wiedziałem do czego jest mu potrzebny, nie interesowałem się tym. Nie chciałem wiedzieć.

Po jakimś czasie Marcus przyjechał do niego wypożyczonym busem i przywiózł silnik. Poprosił, żeby Leszek S. znalazł mu firmę przewozową.

– Ale mnie już wtedy coś tknęło i nie chciałem mieć z tym nic wspólnego – zeznawał dalej. – Miałem zaprzyjaźnioną firmę, ale nie chciałem narażać moich znajomych na żadne kłopoty. Marcus musiał oddać busa, którym przyjechał, więc poprosił mnie o możliwość zostawienia tego silnika na terenie firmy. Najpierw nie chciałem się zgodzić, ale potem uległem. Pozwoliłem mu go zostawić obok złomu. Za jakiś czas, on przyjechał oplem i poprosił, abym pożyczył mu większe auto. Ja mu pożyczyłem busa zarejestrowanego na mojego ojca i podniesionym tonem mu powiedziałem, żeby nie narobił mi i jemu kłopotów. On załadował ten silnik, wywiózł go gdzieś i oddał mi samochód. Tego dnia wypiliśmy trzy kawy, pogadaliśmy i on pojechał.

Leszek S. zeznał, że nie zna pozostałych mężczyzn, którzy zostali oskarżeni razem z nim.

– Tomasza F. pierwszy raz zobaczyłem w areszcie, bo jeden z współosadzonych pokazał mi go. Drugiego nie znam w ogóle.

Sprawa Macieja W. została na pierwszej rozprawie wyłączona do osobnego rozpoznania.

Poważny błąd „Króla lodów”

Sędzia Maciej Olechowski bardzo szczegółowo wypytał Leszka S. o każdy z aspektów kontaktów z Marcusem F. Kolejność zdarzeń, rozmów, ustaleń, a nawet kolor czapki, którą w dniu zabrania od niego silnika, miał pożyczyć Marcusowi.

W trakcie przesłuchania udowodnił także oskarżonemu, że ten miał wiedzę, że silnik ma zostać wysłany do Szwecji, czemu mężczyzna próbował początkowo zaprzeczać, ujmując swojej roli w przestępczym procederze. Pytał także kilkukrotnie Leszka S. o to, dlaczego, skoro wiedział, że w silniku jest broń i ma zostać wysłana schowana w silniku, nie powiadomił o tym żadnych organów.

– Ja uważam się za człowieka honoru i ja mam taką zasadę, że na policję nie dzwonię – mówił Leszek S.

Sąd zapytał go, czy gdyby w silniku były zwłoki niemowlęcia, albo narkotyki, to też nie zadzwoniłby na policję? I czy jego zdaniem, ludzie, którzy są potrzebie i dzwonią na policję nie mają honoru, a honor mają ludzie ze światka przestępczego, którzy z policją nie rozmawiają?

– Jakby były zwłoki niemowlęcia, albo narkotyki pewnie bym zadzwonił – mówił Leszek S. – Nie mówię, że ci, którzy dzwonią na policję nie mają honoru. Po prostu ja taki jestem. Zresztą ja też dzwoniłem, gdy miałem włamania i gdy moja kobieta została napadnięta. Powiedziałem to tak w przenośni, nie tak dosłownie.

Od lat pomagam dzieciom i młodzieży

Leszek S., jak sam przyznał przed sądem, nie miał żadnych problemów finansowych, ani innych powodów, by zajmować się nielegalnymi interesami. W swoim regionie znany jest jako „Król lodów”, który od 17 roku życia zarabia w branży lodowej.

– Obsługiwałem 60 imprez rocznie, od lat działam charytatywnie i współpracuję z wieloma fundacjami, w tym fundacją Anny Dymnej Mimo Wszystko. Robimy projekty dla dzieci, osób niepełnosprawnych, młodzieży z zakładów poprawczych. Z różnymi sportowcami jeździłem do nich. Aby oni mogli opowiedzieć o swojej drodze do sukcesu i pokazać tym młodym inne życie.

Dodał, że tych wychowanków, z którymi były największe problemy zatrudniał w swojej firmie produkującej lody. Przez wiele lat prowadził też firmę z częściami motoryzacyjnymi.

– Moja sytuacja finansowa jest nie tyle bardzo dobra, co wspaniała. Razem z partnerką żyjemy z wynajmu kilkudziesięciu mieszkań. Ja nie potrzebuję bawić się w nielegalne interesy, bo gdybym chciał to robić, to już dawno bym się tym zajął. W branży części samochodowych kręcą się różni ludzie i nietrudno o takie interesy. Ale ja się nimi nigdy nie zajmowałem. Bardzo żałuję tego, że dałem się namówić na ten interes z Marcusem, na sprzedaż tego silnika. Teraz wiem, że to był wielki błąd, że to było złe. Z perspektywy czasu wiem, że popełniłem bardzo poważny błąd.

Mężczyzna był tymczasowo aresztowany, ale obecnie ten środek zapobiegawczy został zastąpiony kaucją i przebywa on na wolności.

Ciąg dalszy procesu w grudniu.

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin