1 stycznia weszła w życie ustawa zakazująca sprzedaży energetyków nieletnim. Tymczasem producenci już zdołali obejść przepisy. Potrzebowali na to zaledwie kilku dni! Na rynku pojawiły się bowiem napoje, w których zawartość kofeiny i tauryny wynosi 14 mg w 100 ml czyli… o 1 mg mniej, niż przewiduje nowa ustawa.
Zgodnie z ustawą za napój z dodatkiem kofeiny lub tauryny (…) uważa się wyrób w postaci napoju będący środkiem spożywczym (…), w którego składzie znajduje się „kofeina w proporcji przewyższającej 150 mg/l (15 mg/100 ml) lub tauryna, z wyłączeniem substancji występujących w nich naturalnie”.
Przy czym w Polsce zawartość kofeiny w napojach energetyzujących wynosi średnio 36 mg/100 ml. Ale istnieją również takie energetyki, które kofeiny mają dużo więcej. Najmocniejsze – 48 mg/100 ml.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Energetyki od stycznia 2024 tylko na dowód osobisty
Napoje tego typu nie mogą więc być dostępne na terenie jednostek systemu oświaty (np. przedszkolach, szkołach, placówkach wychowawczych, bibliotekach pedagogicznych). Ponadto nie miało być sprzedawania „energetyków” w automatach vendingowych. W przypadku wątpliwości co do wieku kupującego sprzedawca w sklepie może zażądać okazania dokumentu potwierdzającego wiek nabywcy.
Przepisy sobie, producenci sobie
Minęło kilka dni i na rynku zaczęły się pojawiać energetyki, w których zawartość kofeiny jest mniejsza i wynosi „tylko” 14 mg w 100 ml… czyli dokładnie o 1 mg mniej niż przewiduje ustawa. Mogą więc je kupić osoby poniżej 18. roku życia. Poinformował o tym m.in. poseł Bronisław Foltyn w swoich mediach społecznościowych. „5 dni! Tyle zajęło rynkowi wprowadzenie energetyka dla osób poniżej 18 roku życia, który omija zakaz sprzedaży. Politycy ustalili maksymalny poziom kofeiny w energetyku na 15 mg/ 100 ml. No to mamy 14 mg 🙂 Brawo!” – napisał.
Czy tak jest rzeczywiście? Sprawdziliśmy w jednym ze sklepów w Rzeszowie.
– Czy są może energetyki dla dzieci? – zapytał dziennikarz.
– Nie wiem, ale zaraz sprawdzę – odpowiedziała ekspedientka i przyniosła dwa energodrinki, o zawartości kofeiny 14 mg na 100 ml. Jeden o smaku gumy balonowej, drugi kaktusa.
Potrzebna nowelizacja przepisów?
Co ważne w skład energetyków wchodzą nie tylko kofeina i tauryna. Zawierają one także bardzo duże ilości cukru, którego ilość w “nowych” produktach nie zmieniła się. Ponadto, w zależności od producenta, ekstrakt z guarany, glukuronolakton czy wyciągi z ziół (np. żeń-szeń i miłorząb japoński). A nastolatek nie musi przecież ograniczać się do jednej puszki.
Według Głównego Inspektora Sanitarnego „Składniki zawarte w napojach energetycznych mogą mieć bardzo szkodliwy wpływ na zdrowie dzieci. Kofeina nie jest zalecana w diecie dzieci, gdyż ma działanie psychoaktywne. Wzrost jej spożycia przez dzieci może powodować zmiany nastroju, rozdrażnienie, niepokój, a spożycie dużych ilości (5 mg/kg masy ciała/dobę) powoduje wzrost ciśnienia tętniczego krwi. Ponadto kofeina negatywnie wpływa na gospodarkę wapniową, co może powodować zaburzenia w procesie tworzenia kości. Duże spożycie kofeiny może również wpływać na długość i jakość snu dzieci. Jej przedawkowanie, może powodować: pobudliwość, bezsenność, zawroty głowy, bóle głowy, problemy żołądkowe. Według WHO nadmierne spożycie kofeiny może wiązać się także z zaburzeniami umysłowymi i zaburzeniami w zachowaniu. Duża dawka cukrów prostych może zaś być czynnikiem rozwoju insulinooporności, która z kolei może doprowadzić do otyłości i cukrzycy”.
Ponadto „napoje energetyzujące to źródło sztucznych dodatków, począwszy od błękitu brylanowego, a skończywszy na benzoesanie sodu. Sztuczne dodatki nie są korzystne dla zdrowia człowieka, mogą powodować mdłości, wymioty, bóle brzucha, a częste ich spożycie może przyczynić się do rozwoju wielu chorób przewodu pokarmowego, np. wrzodów żołądka. Częstym błędem popełnianym przez ludzi jest spożywanie napojów energetycznych w celu zaspokojenia pragnienia. Warto zaznaczyć, że napoje te nie nawadniają organizmu i nie powinno się ich spożywać w takim celu”.
– Po wprowadzeniu „lightów”, fanom regulacji składów napojów pozostają więc tylko dwa wyjścia: albo nowelizacja ustawy, albo uznanie, że lighty, to samo zdrowie – podsumował poseł.