W Białymstoku zapewniono, że biorezonans leczy z raka, w Katowicach z depresji, a w Krakowie nie cofnęli się przed deklaracją, że „uleczą” dziecko z autyzmu. W Rzeszowie z boreliozy. – Przecież to powinno być traktowane jako przestępstwo! – mówi w tokfm.pl prof. Magdalena Wiśniewska, przewodnicząca Rady Ekspertów Naczelnej Izby Lekarskiej. Gdy dziennikarz relacjonuje, że jako pacjent onkologiczny był namawiany do odstawienia leków, stwierdza: „To zbrodnia!”.
Tymczasem wszystko dzieje się tu i teraz. Dziennikarz wciela się w potencjalnego pacjenta i dzwoni do jednego z takich przybytków.
– Dzień dobry, czy to klinika biorezonansu w Katowicach? – zaczyna rozmowę.
– No, między innymi – odpowiada mężczyzna.
– Jak to „między innymi”? – dopytuje.
– No, mam kilka interesów.
– Ale ja dzwonię do pana z depresją. Chcę zapytać, czy mogę wyleczyć ją biorezonansem i odstawić leki.
– A to oczywiście, jak najbardziej – zapewnia.
Podłączą elektrody, nałożą słuchawki
I tłumaczy, że za pomocą tego urządzenia najpierw zrobią mu diagnostykę. Podłączą m go do niego elektrodami, a na uszy nałożą słuchawki.
– To są ultradźwięki, tego pan nie słyszy. Drzemie pan sobie przez godzinę lub dwie i potem mamy gotowy wynik, prawda. To jest zupełnie bezinwazyjne i bezpieczne. Jeżeli się okaże, że nie ma obciążeń organizmu, czyli bakterii, wirusów, pasożytów, metali ciężkich i jeśli urządzenie wykaże depresję, to wtedy można robić na nią terapię – stwierdza.
Nie tłumaczy, co do depresji mają bakterie, wirusy i pasożyty. Na jego stronie internetowej dziennikarz znajduje jednak informację, że przed każdą „terapią” zawsze się sprawdza, czy organizm nie jest obciążony patogenami. To konik takich gabinetów. „Detoksykacja organizmu” zawsze jest początkiem „leczenia” wszelkich chorób biorezonansem.
Każda wizyta to 150 zł, ale najpierw diagnostyka
Potem rozmowa schodzi na cennik.
– Jeżeli pan będzie kwalifikował się do terapii i rzeczywiście potwierdzi się depresja, to wtedy trzeba raz w tygodniu przychodzić nawet na dwie godziny. Zależy, co tam u pana będzie do roboty i który program terapeutyczny trzeba zastosować. Musi pan liczyć się z tym, że potrwa to minimum miesiąc. Każda taka wizyta kosztuje 150 zł – wylicza.
– Czyli za wszystko zapłacę ok. 600 zł? – dopytuje dziennikarz.
– Nie, to koszt miesięcznej terapii, a zaczynamy od diagnostyki. Taka wizyta kosztuje 250 zł. Z tym, że to wersja podstawowa badania. Nie ma w niej przekrojów mózgu. Można też dodatkowo zbadać układ nerwowy i rdzeń kręgowy. Razem trzeba liczyć gdzieś 280 zł. No chyba, że pan będzie chciał przebadać cały organizm, bo może jeszcze trzustkę, tarczycę i w zasadzie wszystko, prawda. Każdy dodatkowy organ kosztuje 10 zł. Więc to są troszeczkę koszty, ale efekty mamy bardzo dobre – podkreśla.
– Czy dalej mówimy o leczeniu depresji? Mieliście takie przypadki? – docieka.
– Ależ o-czy-wi-ście. Jak pan przyjdzie, to się dowie. Więc przemyśleć i umówić się na wizytę, nie ma co zwlekać, bo jest dość duża kolejka.
Medycyna alternatywna jest wszędzie
W Rzeszowie również nie brakuje gabinetów biorezonansu, a to o nich mowa w reportażu tokfm.pl. Spectrum dolegliwości i schorzeń, które można wykryć za pomocą terapii biorezonansem u nas, w Rzeszowie, oraz skutecznie je leczyć, jest dość szerokie.
Na stronie jednego z gabinetów biorezonansu w Rzeszowie to:
- nietolerancje pokarmowe;
- alergie (wziewne, kontaktowe i skórne);
- grzybice (przewodu pokarmowego, płciowego i skóry);
- choroby odpasożytnicze;
- choroby skórne (skazę białkową, łuszczycę, liszaje);
- zatrucia toksynami środowiskowymi;
- ostre i chroniczne stany bólowe (głowy, zatok, migreny);
- choroby reumatyczne;
- osteoporoza;
- choroby układu krążenia (tętnic, żył, żylaki);
- choroby przewodu pokarmowego (żołądka, trzustki ze śledzioną, pęcherzyka żółciowego, jelit);
- zaburzenia rytmu serca;
- choroby nerek i układu rozrodczego;
- zaburzenia hormonalne, w tym skutki menopauzy;
- choroby układu nerwowego (zaburzenia pamięci i koncentracji,
- zaburzenia neurodegradacyjne, np. choroba Alzheimera
- uszkodzenia układu ruchu (zwichnięcia, skręcenia, złamania);
- choroby prostaty;
- choroby dróg oddechowych i laryngologii;
- nałogi (nikotynowe, alkoholowe);
- chroniczne zmęczenie, problemy ze snem, stany depresyjne.
– Ja też dałam się zbajerować. Moja córka akurat od kilku tygodni chodziła „taka bez życia”, trzęsły się jej ręce, normalnie wyglądała na chorą. Za radą koleżanki, która już korzystała z pomocy biorezonansu wysłałam ją na badanie. Pani wykryła u niej pasożyty i boreliozę. Gdy nie dowierzając diagnozie poszła wreszcie prywatnie do lekarza, okazało się, że ma zaawansowaną nadczynność tarczycy – wspomina Aleksandra z Rzeszowa (nazwisko do wiadomości redakcji).
Biorezonans. Co na to lekarze?
Temat biorezonansu lub inaczej diagnostyki/terapii metodą biorezonansu – to temat znany w świecie tzw. „alternatywnej” medycyny. Jest to metoda całkowicie pseudonaukowa, nie posiadająca żadnego oparcia w badaniach klinicznych czy tzw. evidence based medicine.
Biorezonans reklamowany jest, bo tak to należy nazwać, jako cudowna metoda diagnostyczna, pozwalająca wykryć niemal każde schorzenie. A, co gorsze, również jako wspaniała metoda leczenia, niestety bardzo często skierowana do pacjentów onkologicznych. Fakt ten wynika z tego, że pacjent onkologiczny często jest zdesperowany a „tonący brzytwy się chwyta”.
– Okresowo spotykamy się z pacjentami, którzy byli „leczeni” alternatywnymi metodami czy to biorezonansem, czy to „cudownymi dietami na raka” lub kosztującymi setki złotych wlewami dożylnymi zawierającymi zwykłe witaminy czy substancje, które mogą być szkodliwe jak DMSO. Niestety najczęściej tacy chorzy trafiają do nas w bardzo zaawansowanym stadium choroby, zwykle z rozsiewem z uwagi na czas stracony na tych „terapiach”. Wszelkie gabinety medycyny alternatywnej, „zielarzy”, bioenergoterapeutów etc. inkasujące najczęściej setki, jeśli nie tysiące złotych za takie porady i „terapie”, żerują na ludzkiej chęci bycia zdrowym – mówi Patryk Hasior, specjalista radioterapii onkologicznej, pełnomocnik dyrektora ds. Podkarpackiego Centrum Onkologii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Rzeszowie.
__________
Rada Ekspertów Naczelnej Izby Lekarskiej przeciw uznawaniu biorezonansu za metodę leczniczą
W związku z coraz częściej pojawiającymi się doniesieniami o stosowaniu terapii biorezonansem magnetycznym jako metody leczenia całego wachlarza schorzeń (od zatruć metalami ciężkimi, alergii, chorób autoimmunologicznych, pasożytniczych i zwyrodnieniowych przez nowotwory do autyzmu i leczenia nałogów) Rada Ekspertów Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL) jednoznacznie sprzeciwia się uznawaniu biorezonansu za metodę leczniczą.
Biorezonans to pseudonaukowa i niekonwencjonalna metoda diagnostyczna, niezgodna z zasadami medycyny opartej na faktach i dowodach naukowych. Żadne z rzetelnie przeprowadzonych badań naukowych nie potwierdziło dotychczas skuteczności biorezonansu w jakimkolwiek zakresie. A szczególnie leczniczym.
Ze względu na brak jakichkolwiek naukowych dowodów skuteczności biorezonansu Rada Medyczna NIL przestrzega przed jego stosowaniem. Stosowanie tej metody jest niezgodne z etycznym i prawnym nakazem wykonywania zawodu lekarza zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej