– Cały czas widziałam lekarzy z pojemnikami krwi. Każdy biegał, widać było, że sytuacja jest patowa, a szanse Zuzy na przeżycie są niewielkie – mówiła przyjaciółka Zuzanny. – To był cud, że przeżyła, bo nikt nie dawał tej gwarancji… Kolejne zeznania w sprawie postrzelenia w bloku na ul. Siemiradzkiego w Rzeszowie.
Mężczyzna w średnim wieku miał do wynajęcia mieszkanie na osiedlu Miłocin. Niewielkie, ok. 26 metrów. Poprzedni lokator się wyprowadzał, więc właściciel wystawił ofertę na OLX i Rzeszowiaku. Na przełomie czerwca i lipca odezwał się do niego młody mężczyzna. Musiał zmienić mieszkanie, bo jak powiedział – jest remont ulicy, tam gdzie mieszkał, a w ogóle to będzie miał bliżej do pracy.
14 lipca 2022 r. podpisali umowę na rok wynajmu. Chłopak powiedział, że będzie mieszkał z kuzynem. Chcieli się wprowadzić 29 lipca. Jednak nagle kontakt z nowym wynajmującym się urwał. Nie odpowiadał na smsy i telefony.
Mimo to właściciel miał nadzieję, że 29 lipca chłopak się wprowadzi. Tego dnia przyjechał do swojego mieszkania, aby odebrać klucze od starego lokatora i dowiedział się, że nowy najemca nie przyjdzie, bo został zatrzymany przez policję.
– Policjanci byli na mieszkaniu i szukali bagaży Sebastiana S. – przekazał właścicielowi stary lokator.
Postrzelenie na Siemiradzkiego. Kolejna rozprawa
W poniedziałek odbyła się kolejna rozprawa w sprawie strzelaniny na ul. Siemiradzkiego w Rzeszowie, do której doszło w lipcu 2022 roku. Do swojego mieszkania chciała wejść właścicielka. Wynajmowała je Sebastianowi S. Kobieta miała wcześniej wypowiedzieć mu umowę najmu, ale chłopak ani myślał się tego dnia wyprowadzić. Postanowiła wejść do mieszkania mimo to.
15 lipca właścicielka przyszła do bloku razem ze swoją córką, partnerem i ślusarzem. Kiedy robotnik zabrał się do pracy, drzwi mieszkania się otworzyły i z wnętrza mieszkania najpierw poleciał gaz, a potem padł strzał. Postrzelona została córka, 25-letnia Zuzanna.
Prokuratura oskarżyła lokatorów Mateusza M. i Sebastiana S. o usiłowanie zabójstwa Zuzanny. Proces mężczyzn ruszył w czerwcu 2023 roku. Przesłuchano już m.in. policjantów, którzy tamtego dnia interweniowali, właścicielkę i jej partnera, a także postrzeloną Zuzannę i rodziców Mateusza. Przez ten cały czas oskarżeni są areszcie.
_____
RELACJE Z DOTYCHCZASOWYCH ROZPRAW:
- O krok od śmierci. Wstrząsające kulisy strzelaniny przy Siemiradzkiego w Rzeszowie
- Matka Mateusza: to życzliwy i pomocny chłopak
- Sebastian strzelał w dół? Kolejne zeznania w sprawie postrzelenia Zuzanny
- Szokujące nagranie z Siemiradzkiego
_____
To cud, że Zuzanna przeżyła
Oprócz wynajmującego, od którego miał wynająć mieszkanie Sebastian, w poniedziałek, 13 listopada, przed rzeszowskim sądem zeznawała także przyjaciółka postrzelonej. Dzień przed wydarzeniami na Siemiradzkiego Zuzanna bardzo nalegała na rozmowę twarzą w twarz.
– Bardzo się bała tego spotkania z lokatorami – mówiła kobieta. Sebastian S. miał grozić Zuzannie i jej mamie. Koleżanka dziewczynę uspokajała. – Nic strasznego się nie wydarzy, to będzie tylko rozmowa – mówiła.
15 lipca 2022 roku odebrała telefon od mamy Zuzi, właścicielki mieszkania. Była przerażona. Cały czas płakała opowiadając o tym co się wydarzyło.
– Na początku myślałam, że to nie był prawdziwy pistolet, tylko na kulki albo atrapa – mówiła przed sądem przyjaciółka Zuzanny. Mama przyjaciółki poprosiła ją aby przyjechała do szpitala. – Małgorzata nie była w stanie nawet kupić wody w automacie – wspominała dziewczyna.
Podczas operacji wspierała mamę Zuzy.
– Cały czas widziałam lekarzy z pojemnikami krwi. Każdy biegał, widać było, że sytuacja jest patowa – mówiła przyjaciółka. – To był cud, że Zuzanna przeżyła, bo nikt nie dawał tej gwarancji – wspominała.
Po wybudzeniu ze śpiączki 25-latka była przerażona. Nie chciała nawet widzieć swojej przyjaciółki, dla której było to trudne. Udało się to dopiero po kilku dniach. Od tej pory przyjaciółka przyjeżdżała do niej, do szpitala, codziennie.
Po powrocie ze szpitala Zuza zamknęła się w domu. Wychodzi tylko na rehabilitację i do lekarzy.
– Ciężko się na nią patrzy – westchnęła przed sądem jej przyjaciółka.
„Ch…j z mieszkania do mnie dzwonił i mi groził”
Najpierw przyjaciółka zeznała przed sądem, że nie pamiętała, aby Zuzia mówiła jej o rozmowie z Sebastianem S. Choć o problemach z wynajmującym wiedziała. I także o tym, że nie mieszka tam jeden, a dwóch mężczyzn. Na co sędzia Marzena Ossolińska-Plęs pokazała jej wymianę wiadomości sms między kobietami w aktach sprawy. Gdzie padała słynne zdanie „ten ch…j z mieszkania do mnie dzwonił i mi groził”. Zuzanna i Sebastian rozmawiali przez telefon na temat opuszczenia mieszkania, po tym jak przestał odbierać telefon od matki.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Zabił matkę i przy zwłokach czekał, aby zabić ojca. Co działo się w domu w Sławęcinie?
Przyjaciółka wiedziała, że 15 lipca Zuzanna pójdzie na ul. Siemiradzkiego z matką, ojcem, chłopakiem i kuzynem. Miała tam zamieszkać po wyprowadzce lokatorów.
Sędzia Marcin Świerk dopytywał o użycie niecenzuralnego słowa. Przyjaciółka tłumaczyła, że koleżanką targały silne emocje i stąd takie nazwanie najemcy. I że Zuzannie przed strzelaniną zdarzało się przekląć. Przyjaciółka doradziła Zuzannie, aby zgłosiła sytuację na policję.
Postrzelenie Zuzanny w Rzeszowie. Wyrok poznamy w 2024 roku
Teraz Zuzia, zdaniem koleżanki, boi się tego, co będzie jak oskarżeni wyjdą na wolność.
– Nawet jak idzie na zakupy, to wyjście jest szybkie i obarczone dużym stresem – opowiadała przyjaciółka.
Zuzanna chciała studiować sztukę, teraz nawet przestała malować.
– Jest ciągła niewiadoma co to będzie. W całej rodzinie występuje duży lęk – dodała przyjaciółka.
Mateusza M. i Sebastiana S. oskarżeni o usiłowanie zabójstwa Zuzanny na salę rozpraw powrócą dopiero w 2024 roku. Wtedy mają opowiedzieć swoją wersję tego, co zaszło 15 lipca w bloku przy ul. Siemiradzkiego. Wtedy też ma zapaść wyrok.