
- The 10 Best Nike Running Shoes of 2024 – nike lebron 18 goat cq9283 008 release date info – Running Shoe Reviews
- air jordan 11 cherry holiday 2022
Tytuł niniejszego tekstu, zaczerpnięty z sentencji Plauta („homo homini lapus est”), komediopisarza rzymskiego żyjącego jeszcze przed naszą erą, może być nieco mylący, bo sugerujący rodzimą polityczną rzeczywistość, czyli nienawiść, zwaną powszechnie wojną polsko-polską. Tymczasem maksyma ta mocno już straciła na aktualności, bo dziś wiadomo, że wbrew mitologicznym opiniom wilk jest zwierzęciem pożytecznym i ważnym w naszym ekosystemie. Miał jednak pecha, bo najczęściej bywał przedstawiany jako symbol zła i zagrożenia, nawet w bajkach. Taka np. baśń o Czerwonym Kapturku braci Grimm, choć jej historia sięga wieków wstecz, jest przecież klechdą wręcz okrutną.
Pamiętacie? Ten baśniowy wilk jakimś niepojętym cudem połknął dziewczynkę w czerwonym berecie, a potem jej babcię. I wtedy zjawił się dzielny gajowy, który zastrzelił wilka, rozciął mu brzuch i wyjął obie ofiary. Po prostu happy end. Tyle tylko, że raczej nie dla wilka. Dlatego powędrujemy teraz od bajki do rzeczywistości i będzie to sygnał o mocno niepokojącym lekceważeniu ochrony środowiska, w tym zwierząt.
Jeśli jesteśmy już przy wilku, to należy zagrzmieć, że właśnie niedawno w Radzie Europy przegłosowano zmianę w jego statusie ze „ściśle chronionego”, na „chronionego”. Polska, w której ochrona tych zwierząt już dziś jest dużo łagodniejsza, także była „za”. Niby niewielka różnica w tym sformułowaniu, ale nie dla myśliwych, dla których dzięki temu wilk stał się teraz gatunkiem łownym i prościej go będzie zastrzelić. Myśliwi już zacieraj air jordan 5 el grito release date sept 2024 hf8833ą ręce, głosząc bajdy o rzekomym zagrożeniu przez wilki dla zwierząt gospodarskich, a nawet dla ludzi. Tymczasem w Polsce od II wojny światowej, nie odnotowano ani jednego śmiertelnego ataku na człowieka przez wilka. Nie da się natomiast zliczy Nike mens jordan i 1 retro high og sp x a ma maniere sail burgundy do7097-100ć ataków człowieka na wilka. Nic zatem dziwnego, że przeciwko temu stanowisku Rady Europy zaprotestowało ponad 300 organizacji. Innego zdania był szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, który zaakcentował znaczenie tradycji myślistwa i apelował o unikanie „ekoskrajności”. Dodał też, że „bez PSL nie ma żadnej większości. I nie ma tutaj miejsca na jakąś dyskusję.”
Odpowiedziała mu m. in. oburzona tą wypowiedzią dziennikarka Agnieszka Woźniak-Starak, która mieszka na Mazurach i z własnej obserwacji wie, jaki jest teraz los dzikiej fauny. Jej zdaniem, na Mazurach „nie da się wejść do lasu, bo z każdej strony słychać kanonady. To jest tradycja? To jest rzeź!” – orzekła. I stwierdziła, z czym w pełni się zgadzam, że „w polskim społeczeństwie myśliwi nie cieszą się ani sympatią, ani szacunkiem, ani poparciem, a jednak dyktują warunki, bo stoją za nimi tacy ludzie jak Kosiniak-Kamysz. Wstyd!”. W tym miejscu dodam od siebie tylko tyle, że bez PSL da się żyć, ale bez przyrody ani trochę.
Tymczasem, jakby przyczynkiem do tego ponurego kompletu zdarzeń, w sejmowym koszu wylądował projekt ustawy Polski 2050, by wszyscy posiadacze broni przechodzili okresowe badania, w tym myśliwi. Przeciwko temu byli m. in. posłowie PSL, jako gorący tradycjonaliści w strzelaniu do zwierząt, choć badania wykazują, że aż 86 proc. Polek i Polaków opowiada się za wprowadzeniem obowiązkowych badań lekarskich dla myśliwych. Możecie mnie skarżyć do sądu, ale uważam, że wśród badających winni przeważać psychiatrzy.
Więc zamiast puenty przytoczę przysłowie i to… myśliwskie: Nie mierz strzelbą do nikogo, bo możesz przypłacić drogo. Ani chybi dotyczy to też zwierzyny.