REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

sob. 27 lipca 2024

Filip Struski, skrzydłowy Muszynianki Domelo Sokoła: Dla nas każde kolejne spotkanie to taki mały finał

Filip Struski w meczu przeciwko zespołowi z Torunia, na boisku spędził ponad 26 minut. (Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Rozmowa z FILIPEM STRUSKIM, skrzydłowym Muszynianki Domelo Sokoła Łańcut

KOSZYKÓWKA. ORLEN BASKET LIGA

– Po zwycięstwie nad zespołem z Torunia spadł chyba trochę kamień z serca?

– Myślę, że tak, bardzo oczekiwaliśmy zwycięstwa u siebie, żeby przełamać tę złą passę. Liczę na to, że to będzie taki kamyczek milowy do tego, żeby od początku zbudować jakiś team spirit, dociągnąć to do końca i utrzymać ligę dla Łańcuta.

– Mecz z ekipą z Torunia był spotkaniem o być albo nie i trzeba było wygrać, by mieć szansę na utrzymanie…

– Od początku wiedzieliśmy jak ciężkie gatunkowo będzie dla nas to spotkanie. Z perspektywy boiska wydawało mi się, że nawet jakoś w miarę kontrolowaliśmy przebieg gry. Drużyna z Torunia tak naprawdę przez większość spotkania przegrywała ten mecz. Fajnie, że nasi liderzy stanęli na wysokości zadania i udało się zwyciężyć.

– Trójka liderów Sokoła rzuciła razem 80 punktów, a przy waszej pomocy udało się utrzymać prowadzenie do samego końca. Nie obawialiście się, że grając w siódemkę, w końcu zabraknie wam sił?

– Wydaje mi się, że Toruń też grał w siedmiu, czy ośmiu zawodników. To było takie spotkanie dwóch drużyn, gdzie wszyscy zważali na te faule. Aczkolwiek w tym meczu udało nam się „wyfaulować” przeciwnika (trzech zawodników rywala zeszło z boiska za przekroczenie liczby fauli – red.) i pozbawić go kilku kluczowych ogniw. My skrzętnie to wykorzystaliśmy, wjeżdżaliśmy pod kosz, a to dawało nam rzuty wolne. Wymuszaliśmy faule, a Toruń nie mógł już grać tak agresywnie.

– W porównaniu z poprzednim meczem z Legią znacznie poprawiła się skuteczność, zwłaszcza jeżeli chodzi o tercet Amerykanów. Co takie wydarzyło się w przerwie między meczami, że w tym spotkaniu wyglądaliście już zupełnie inaczej?

– Myślę, że to, że weszliśmy agresywnie w to spotkanie, mimo tego, że na początku pojawiła się jakaś nerwowość. Byliśmy agresywni w obronie i walczyliśmy o każdy centymetr boiska. Toruń też dobrze walczył na zbiórkach i ponawiali akcje, ale my nie zwieszaliśmy głów i walczyliśmy do ostatniego posiadania. Myślę, że kluczowa była ta walka o bezpańskie piłki i to, żeby pokazać, że to jest nasz boisko, a my tanio skóry nie sprzedamy.

(Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– Wobec kadrowych problemów, wielu z was zmuszonych jest grać na nie swoich pozycjach…

– Tak, Mija (Milivoje Mijović – przyp. red) niespodziewanie doznał kontuzji. W ostatnim spotkaniu z Legią Warszawa, został uderzony łokciem w krtań i doszło do złamania chrząstki. Mam jednak nadzieję, że szybko się z tego wyliże i wspomoże nas pod koszem, bo ta rotacja jest bardzo zawężona. Chłopcy, którzy na co dzień grają na pozycji nr 2, muszą grać na pozycji nr 4. W ten sposób wszyscy jesteśmy przesunięci o jedną, czy dwie pozycje. Musimy to jednak zaakceptować i zostawić serce na boisku, by móc walczyć o zwycięstwo.

– Może rywale przez takie roszady kadrowe też będą zagubieni, nie spodziewając się zawodników na takich pozycjach?

– Mam nadzieję, że tak samo jak jest to zaskoczeniem dla nas, to tak samo dla rywala. Jeżeli tak będzie w kolejnym spotkaniu, to liczę na to, że uda nam się to jakoś wykorzystać. Przyjeżdża do nas Trefl, a to bardzo trudny rywal. Myślę, że kluczowa w tym spotkaniu będzie fizyczność pod koszem i musimy zabezpieczyć zbiórkę na low post-cie

– Wygrana z toruńskim zespołem przedłuża nadzieje na utrzymanie w ekstraklasie, ale sytuacja wciąż nie jest najlepsza…

– Ludzie dookoła robią spekulacje i liczą na to, co zrobią inne drużyny, ale my nie powinniśmy się oglądać na nikogo. Na następne spotkanie powinniśmy po prostu wyjść i walczyć do końca, żeby móc utrzymać tę najwyższą ligę. Dla nas każde kolejne spotkanie to taki mały finał. Mam nadzieję, że tych finałów, które w ogólnym rozrachunku pozwolą nam na utrzymanie, będzie jak najwięcej.

– Może się jednak okazać, że same wasze zwycięstwa nie wystarczą…

– Wiadomo, że na samym końcu może się okazać, że to liczenie i matematyka może nie wystarczą żeby się utrzymać. Na razie to wróżenie z fusów, dlatego musimy się skupić na następnym spotkaniu i po prostu wygrywać te kolejne mecze.

– Przegrać dziesięć spotkań pod rząd musiało być bardzo frustrujące, chyba nigdy w swojej karierze nie miał pan takiej sytuacji?

– Chyba nie, ale tak naprawdę to od samego początku były zawirowania zarówno sportowe, jak i organizacyjne. To odbija się czkawką. Oby udało nam się utrzymać tę ekstraklasę, bo chcemy to zrobić dla ludzi z Łańcuta i móc po ostatnim meczu wyjść z podniesioną głową. Dopiero później będzie czas rozliczeń, zobaczymy co było nie tak i skupimy się na tym. Mamy wiarę w to, że uda się utrzymać, ale musimy walczyć w kolejnych spotkaniach.

Filip Struski, mimo że tym razem nie punktował, nadrabiał skuteczną grą w defensywie. (Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

– Jak na pana wpływają, wynikające z licznych kontuzji, zmiany pozycjach na boisku? Chyba nie jest zbyt komfortowa sytuacja?

– Ciężko mi się do tego odnieść. Myślę, że na pewno jest to istotna rzecz, w takim ogólnym rozrachunku. U każdego sportowca na pewno kluczowy jest ten aspekt mentalny. Jednak tak naprawdę to od 20 lat gramy w koszykówkę, więc te umiejętności mamy wypracowane i tego się nie zapomina w przeciągu dwóch, czy trzech tygodni. Wydaje mi się, że pomimo tych zawirowań trzeba się skupić na tym, żeby w innych aspektach pomóc kolegom. W konfrontacji z Toruniem starałem się „trzymać deskę”, żeby właśnie pozbierać trochę piłek w obronie, powalczyć i w ten sposób pomóc drużynie.

– Z pięciu meczów, jakie pozostało do końca sezonu zasadniczego, trzy zagracie u siebie. Najbliższe będzie to spotkanie z teoretycznie najsilniejszym rywalem z tych wszystkich drużyn – Treflem Sopot…

– Myślę, że tak i cieszę się, że dziś wygraliśmy, bo troszeczkę spadł nam ten kamień z serca. Podejdziemy pozytywnie i z dobrą energią do spotkania z Treflem. Tak naprawdę w tym meczu nie będziemy mieć nic do stracenia. To będzie walka Dawida z Goliatem. Trefl bije się o Mistrzostwo Polski i jak najlepszą lokatę przed zakończeniem rozgrywek sezonu zasadniczego, a my o to, żeby utrzymać się w lidze. Wydaje mi się, że to będzie kluczowe, żeby wejść dobrze w to spotkanie. Tak jak z Toruniem, czyli z pozytywną energią i walką w obronie. Może wtedy uda się sprawić niespodziankę.

– Jesteście w o tyle lepszej sytuacji w porównaniu do poprzedniej kolejki, że kiedy poznaliście wyniki drużyn, z którymi bezpośrednio bijecie się o utrzymanie w lidze, wtedy staliście pod ścianą. Tym razem to wy zaczęliście kolejkę i wyznaczyliście poziom innym rywalom.

– Chyba tak, bo teraz to drużyny z Zielonej Góry, Gliwic i Gdyni będą się na nas oglądać w tabeli. Nie chcę mówić, że jest już niebezpiecznie dla tych drużyn, ale troszkę się zbliżyliśmy. Do tego będziemy mieć bezpośrednie pojedynki z GTK i Arką. Jeżeli udałoby się wygrać z Treflem, to takie zwycięstwo byłoby naprawdę ekstra. W ogólnym rozrachunku bardzo by nam też pomogło, kiedy przyjdzie do bezpośredniego pojedynku z naszymi rywalami o utrzymanie. Bylibyśmy po tej lepszej stronie, bo wygraliśmy pierwsze spotkania z GTK i Arką. Fajnie by więc było i możemy sobie życzyć tego, żeby zwyciężyć w następnym spotkaniu, bo na pewno nam to dużo ułatwi.

Filip Struski w efektownym bloku. (Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar)

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin