Kolejny raz w tym sezonie nie popisały się jarosławskie szczypiornistki, które przed własną publicznością przegrały z zespołem z Koszalina. Gospodyniom nie pomogła nawet świetna dyspozycja Edyty Byzdry, a sobotnia porażka kosztowała ekipę znad Sanu spadek na przedostatnie miejsce w tabeli.
ORLEN SUPERLIGA KOBIET
Ostatni mecz w tym roku był dla jarosławianek pojedynkiem o przysłowiowe 6 pkt.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Skandal w Jarosławiu. JKS nie mógł wygrać tego meczu
W przypadku zwycięstwa nie straciłyby one kontakty z drużynami, plasującymi się w tabeli wyżej od nich. Porażka z kolei oznaczała nieuchronnie zbliżające się dno tabeli. Niestety, w sobotę ziścił się ten drugi, czarny scenariusz.
– Cóż można powiedzieć po takim meczu… OK, walczyliśmy, wszystko był super. Jednak dzisiaj bardziej przegraliśmy z własnym strachem, niż z przeciwnikiem. Graliśmy dobrze, rozsądnie, prowadziliśmy 3 bramkami i w ostatnich 5, 7 minutach wkrada się strach. Boimy się oddać rzut na bramkę, co jest dla mnie niepojęte – mówił po spotkaniu Michał Kubisztal, szkoleniowiec ekipy z Jarosławia.
Emocje w pierwszym meczu i w rewanżu
Oba zespoły zmierzyły się ze sobą na inaugurację sezonu i była to bardzo emocjonująca rywalizacja, która zakończyła się remisem. Wówczas 2 punkty w rzutach karnych wywalczyły koszalinianki. Teraz miały apetyt na trzy, tym bardziej, że ostatnie zwycięstwo z kaliskim beniaminkiem na pewno podbudowało zespół. Nie mniejszy apetyt na wygraną miały również jarosławianki.
Gospodynie nie zwlekały i od początku postawiły rywalkom trudne warunki, prowadząc po 8 minutach już 5-1. Pięć minut przed przerwą był już jednak remis 9-9, a niebawem to przyjezdne po raz pierwszy tego popołudnia objęły prowadzenie (28. min – 10-11). Także z jednobramkową zaliczką (11-12) koszalinianki schodziły na przerwę.
Niemoc jarosławianek w końcówce meczu
Początek II polowy należał do Młynów, które w 34. min miały już 3 trafianie w zapasie (12-15). Miejscowe wzięły się jednak w garść i po kolejnym 5 minutach doprowadziły do remisu po 16, by następnie odskoczyć na 3 bramki (19-16).
Tym razem to przyjezdne musiały gonić wynik i robiły to skutecznie, bowiem w 54. min ponownie notowaliśmy remis, tym razem 22-22. Koszalinianki poszły za ciosem i wyszły na dwubramkowe prowadzenie (23-25), a potem jeszcze je powiększyły. Gospodyniom nie pomogła nawet fantastyczna dyspozycja Edyty Byzdry, która zdobyła więcej niż połowę bramek (12 na 23), jakie w sobotę zapisał na swoim koncie Handball JKS.
– Trzeba przyznać, że źle weszliśmy w mecz, poza tym w II połowę też nie najlepiej. Na początku zespół z Jarosławia nam odskoczył,, ale na szczęście udało nam się zniwelować różnicę i do końca I połowy objąć prowadzenie. Uważam, że dobrze dziś walczyliśmy w obronie, ale nie potrafiliśmy sobie do końca poradzić z Edytą Byzdrą, której wpadało właściwie wszystko, co rzucała. Fajnie, że w końcówce z kolei nam dopisała strzelecka passa. Dziewczynom należą się brawa za walkę i słowa uznania za to, że potrafiły się podnieść i ostatecznie wygrać to spotkanie – mówił Krzysztof Przybylski, trener Młynów Stoisław Koszalin.
Wszystko w rękach JKS-u
Niepocieszony był za to opiekun jarosławianek, którym w minorowych nastrojach przyjdzie spędzić świąteczno-noworoczną przerwę.
– Mamy teraz miesiąc czasu to następnego meczu. Musimy zrobić wszystko, żeby poprawić największe nasze mankamenty, wyjść i walczyć dalej. Do końca sezonu jest jeszcze daleko, wciąż wszystko jest w naszych rękach – kończy trener jarosławianek.
HANDBALL JKS Jarosław – MŁYNY STOISŁAW Koszalin 23-27 (11-12)
HANDBALL JKS: Kordowiecka, Kubisztal, Musakova – Szczotka, Guziewicz 2, Dmytrenko 3, Galas, Matuszczyk 1, Hawryluk, Kostuch 3, Byzdra 12, Luberecka, Skubacz 2, Struzik, Kozimur
MŁYNY STOISŁAW: Filończuk, Ivanytsia – Męczykowska, Mączka 6, Zaleśny 7, Haric, Choromańska, Koper, Szynkaruk 1, Rycharska 2, Kubisova 6, Nowicka 3, Szajek, Polańska 2.
Sędziowali: Kamil Dąbrowski i Paweł Staniek (Kielce). Kary: 12 i 8 min. Widzów 520.