REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

pt. 26 lipca 2024

Kamil Semeniuk, siatkarz reprezentacji Polski po triumfie w Pucharze Włoch: stanowimy kolektyw i każdy z nas dokłada jakąś tam cegiełkę

Kamil Semeniuk był jednym z bohaterów finałowego meczu o Puchar Włoch: Sir Susa Vim Perugia – Mint Vero Volley Monza. (Fot. Legavolley.it)

Kamil Semeniuk, przyjmujący reprezentacji Polski, dołączył do grona pięciu polskich siatkarzy, którzy mają na koncie triumfy w Copa Italia (w 2008 i 2009 roku Sebastian Świderski reprezentując Lube Banca Macerata, w 2011 i 2012 Łukasz Żygadło w barwach Trentino, Mateusz Bieniek z Cucine Lube Civitanova w 2020 i w 2019, 2022 i teraz w 2024 r. Wilfredo Leon z Sir Susa Vim Perugia.

SIATKÓWKA

– W finale wydaje się choćby po końcowym wyniku, że łatwiej wam poszło niż w półfinale z Mediolanem?

– Jeżeli drużyna wygrywa z Trentino to na pewno nie będzie łatwe spotkanie, zwłaszcza, że my jak i zespół z Monzy miał pięciosetowy bój. Myślę, że było widać, że troszeczkę fizycznie gdzieś zostawiliśmy to w sobotnim półfinale. Staraliśmy się z całych sił zrobić wszystko, żeby w tym finale być jak najlepiej przygotowanym fizycznie, ale było widać, że troszeczkę grawitacja działała i było nam ciężko być tak eksplozywnym na boisku. Tak jak wspomniałem w odpowiednim momencie również przy pomocy kibiców, którzy starali się z całych sił nas dopingować. Dodawali nam takiego kopa, ma zarzucaliśmy wyższy bieg, chociażby w tym IV secie, gdzie końcówka była na styku, potrafiliśmy odjechać i jako pierwsi dotrzeć do tej mety.

Jak diesel

– Z każdym kolejnym setem w tym finałowym meczu Kamil Semeniuk rósł w siłę…

– Jak taki troszeczkę diesel. Ja bym chciał w każdym meczu od samego początku grać na 100 procent, wszystko kończyć, ale nie zawsze się udaje. Cieszę się, że trener ma naprawdę dużo cierpliwości. Daje taki duży powiedzmy margines bezpieczeństwa, że jak ktoś nie wchodzi w spotkanie od razu z wysokiego C to daje mu czas. Ja może jestem typem takiego zawodnika, że potrzebuje paru piłek, żeby się oswoić może jeden set. Wolałbym oczywiście, żeby to było zdecydowanie krócej albo zdecydowanie wchodzić w to spotkania z przytupem.

– W półfinale Pucharu Włoch rozegraliście thriller z happy endem Mediolanem, który w zeszłym sezonie wyeliminował Perugię z ćwierćfinału play-off. Teraz też było blisko sensacji; wygrywaliście w czwartym secie 16:8, ale oni doprowadzili do tie-breaka.

– Można powiedzieć, że dzień jak co dzień – nasze mecze z Mediolanem zawsze tak wyglądają. Staramy się wyciągać wnioski ze spotkań, które z nimi rozgrywamy, bo często w naszych konfrontacjach są właśnie takie momenty, jak teraz kiedy mogliśmy mecz spokojnie zakończyć w czwartej partii. Mieliśmy ku temu bardzo dużą okazję, ale wkradło się trochę rozluźnienia. Może troszeczkę mieliśmy też pecha w niektórych akcjach, a oni farta, bo przynajmniej ze dwie ich zagrywki poszły po taśmie. Nie wyszło nam domknięcie meczu w czterech odsłonach, ale najważniejsze, że na tie-breaka wyszliśmy znowu w pełni skoncentrowani. Zagraliśmy ogólnie dobre spotkanie, mimo tych problemów z czwartego seta.

Fantastyczni kibice

– Zanosiło się przez chwilę na finał cudów: Monza – Mediolan, czyli derby Lombardii…

– Też mi to przez moment przemknęło w myślach, ale najważniejsze, że wygraliśmy półfinał. W finale zagraliśmy z Monzą, która wygrała półfinał z Trentino. Rywale pokazali, że potrafią grać na wysokim poziomie. Graliśmy już z nimi w tym sezonie i nie jest to na pewno łatwy, wygodny rywal. Oni grają bardzo dobrą siatkówkę, i w finale więc trzeba było się bardzo mocno spiąć aby zwyciężyć. Na pewno zaangażowania i dużych emocji na boisku nie zabrakło, zwłaszcza, że na nasi fantastyczni kibice znowu bardzo licznie przyjechali do hali Unipol Arena, za co należą im się słowa uznania.

– Dla pana mecz półfinałowy był pełen wzlotów i upadków. Miał pan kryzys w czwartym secie, kiedy nie kończył ataków, potem jednak znów wrócił do dobrej dyspozycji. Skąd takie falowanie?

– Myślę, że moja gra falowała tak jak gra całej naszej drużyny. Na pewno mogę grać jeszcze lepiej, ale najważniejsze, że pomogłem drużynie w odpowiednich momentach meczu i też się przyczyniłem do zwycięstwa.

– W półfinale popisał się pan w jednej akcji piłkarskimi umiejętnościami efektownie podbijając piłkę nogą.

– To się zdarza. Dobrze, że gdzieś za młodu grało się trochę na podwórku w piłkę i może jakieś umiejętności dzięki temu nabyłem, a teraz to się przydaje chociażby w Pucharze Włoch.

– Po ceremonii dekoracji organizatorzy wpuścili na boisko kibiców, co chyba było zaskoczeniem dla pana…

– Na pewno tak, ale ja się cieszę, że mogłem im podziękować, bo przybyli na ten turniej, że nas cały czas wspierali, w szczególności w tym finale bo naprawdę było to ciężkie spotkanie. Oni mieli swój wkład w to zwycięstwo bo w odpowiednim momencie ta hala ruszyła nas i dodał nam skrzydeł.

Za młodu w Klubie Kibica

– Jest pan jednym z ulubieńców kibiców z Perugii, bo gdy wkroczył do nich po meczu na trybuny fetować sukces, to nie chcieli długo wypuścić…

– Mam taki sentyment, sam za młodu byłem w Klubie Kibica w Kędzierzynie-Koźlu więc bardzo chętnie jak tylko mogę oczywiście to chce im podziękować. Dają mi te pałeczki do uderzania w bęben i coś tam razem zagramy. To jest mój sposób na podziękowanie im, oczywiście gdzieś tam są autografy, zdjęcia, ale warto dla tej części, która nie schodzi z trybun w okolice boiska, może się wstydzi, może nie chce przeszkadzać, warto pójść do nich i podziękować bo naprawdę kapitalną robotę zrobili, atmosferę. Każdy był pod wrażeniem jak liczna grupa przyjechała wspierać nas z Perugii.

Zespół Sir Susa Vim Perugia po raz czwarty w historii zdobył Puchar Włoch. (Fot. Legavolley.it)

– Czyli te kibicowskie przyśpiewki fanów Perugii też są już dobrze znane?

– Tzn. kojarzę, mogę nucić, ale gdzieś tam słowa pewnie gramatycznie jeszcze tego nie umiem zaśpiewać. Aczkolwiek bardzo mi się podoba jak skandują piosenkę o mnie. To mi czasami dodaje skrzydeł i tak cieplutko mi na serduszku.

– Dysponujecie kompletnym zespołem, wszyscy grają i dużo punktują. Swoje w finale zrobili fantastycznie dysponowani środkowi, a do tego świetnie radzący sobie Wasim Ben Tara…

– Myślę, że nie mamy drużyny, która jest oparta na jednym zawodniku, który ciągnie i jeżeli jemu nie idzie to zespół przegrywa. Myślę, że stanowimy kolektyw i każdy z nas dokłada jakąś tam cegiełkę. Oczywiście w niektórych momentach, gdzieś jeden zawodnik potrafi zrobić coś więcej, coś bardziej spektakularnego. Tak jak jednak wspomniałem, najważniejsze, że każdy z nas stara się z całych sił i jeżeli ktoś ma tam jakieś delikatne problemy w danym spotkaniu to my staramy się zawsze trzymać razem, pomagać sobie nawzajem. Simone Gianelli też potrafi naprawdę rozsądnie i mądrze grać i jeżeli jakieś skrzydło jest lekko przycięte to daje odpocząć, daje pewniejsze piłki aby się odbudować i taki dany zawodnik, który miał gdzieś tam jakieś problemy wraca, na właściwe tory i bardzo wysoki poziom. Zagraliśmy w tym Final Four bardzo fajnie dwa spotkania i myślę, że mamy też dużo do analizy, bo możemy spokojnie grać jeszcze lepiej. Mieliśmy w tym turnieju momenty, w których graliśmy fantastycznie ale były też takie w których graliśmy troszeczkę kiepsko. Zwłaszcza ten półfinał, gdzie mieliśmy tą kilkupunktową przewagę w niektórych setach i ją roztrwoniliśmy. Także jest lekcja do przeanalizowania, do takiej troszeczkę nauki. Najważniejsze jest to, że wygraliśmy Puchar Włoch i jesteśmy szczęśliwi. Mieliśmy po finale jeden dzień wolnego na regenerację i wracamy do pracy i przygotowujemy się na kolejne spotkanie w Superlidze.

Zostało Scudetto do zdobycia

– Sezon marzenie trwa w najlepsze, bo wszystkie trofea możliwe do wygrania zgarniacie – Superpuchar Włoch, Klubowe Mistrzostwo Świata, Puchar Włoch…

– Zostało Scudetto i to jest najważniejsze, bo na to trofeum pracuje się od pierwszego dnia, kiedy się przychodzi do klubu. Oczywiście Puchar Włoch to też nie jest byle jakie trofeum. Naprawdę musieliśmy się ciężko na to napracować, napocić, żeby najpierw awansować do Final Four no i oczywiście wygrać dwa spotkania w Bolonii. Nie było to łatwą sztuką także nie jest tak, że dla nas ten puchar nic nie znaczy. Myślę, że gdzieś tam mentalnie dla nas jest taka informacja, że jesteśmy mocni i to nas na pewno będzie napędzać do walki o mistrzostwo Włoch.

Kamil Semeniuk (trzeci z lewej) nie ukrywał ogromnej radości ze zdobycia Coopa Italia. (Fot. Legavolley.it)

– To był dla pana czwarty puchar w karierze, po trzech zdobytych wcześniej w Polsce z ZAKSĄ…

– Nie liczę tego. Jestem na pewno przeszczęśliwy bo nie było łatwo, a w ub. roku też mieliśmy szanse na Puchar Włoch ale naprawdę zderzyliśmy się mocno z rzeczywistością, ale teraz udało się i zagraliśmy dwa fantastyczne spotkania.

– Obecny na hali trener reprezentacji Polski, Nikola Grbić pogratulował osobiście sukcesu?

– Nie, nie widziałem go nawet na trybunach ale mam nadzieję, że jest szczęśliwy z tego, że jego gdzieś tam podopieczny całkiem, całkiem sobie radzi we włoskiej lidze.

Lepszy sezon

– Pana drugi sezon we Włoszech jest wyraźnie lepszy niż ten poprzedni.

– To jest naturalne, że pierwszy sezon jest troszeczkę takim rozpoznaniem terenu. Finalnie nie był on najlepszy i taki jak sobie go wymarzyłem. Ten jak dotąd jest myślę lepszy. Dla mnie najważniejsze jest to, żebyśmy do zakończyli zdecydowanie lepszym wynikiem niż rok temu. Każdy z nas ma w sobie ambicję aby przywrócić Perugię na właściwe salony, czyli grę w Lidze Mistrzów i walka o Scudetto.

– Mieszkając na co dzień we Włoszech, gdzie największą popularnością cieszy się piłka nożna – śledzi pan rozgrywki piłkarskiej Serii A?

– Włosi żyją dość mocno piłką nożną, nawet w naszej drużynie. Ja staram się każdą dyscyplinę obserwować, nie tylko futbol i siatkówkę, ale też inne sporty. Staram się być ze wszystkim co najważniejsze w sporcie na bieżąco, ale oczywiście nie ma tyle czasu, żeby każdy mecz oglądać. Na tyle na ile mogę, to staram się to wszystko śledzić.

Kapitanem Sir Susa Vim Perugia jest Wilfredo Leon. (Fot. Legavolley.it).

– Coraz lepiej mówi pan po włosku, co widać po tym, że staje regularnie do wywiadów z włoskimi dziennikarzami…

– Wyciągają mnie do tych rozmów, a ja zawsze troszeczkę się tym stresuję. Jest to mój drugi rok w Italii i cały czas uczę się włoskiego. Staram się na bieżąco przyswajać ten język. Może to gdzieś coraz lepiej wychodzi i mogę śmiało stanąć do wywiadów, ale nie czuję się w nich na pewno tak komfortowo jak rozmawiając po polsku.

Wszystkich uczymy polskiego

– Chyba w waszej szatni często właśnie polski, bo jest pan, Wilfredo Leon czy Wasim Ben Tara…

– Jasne, wszystkich uczymy polskiego. To nie jest tak, że tylko włoski króluje. Między sobą rozmawiamy w różnych językach czy tam angielski, hiszpański itd. Nasza trójka stara się polski język cały czas używać i także jest Multi Kulti.

– W pana kwestii przyszłego sezonu nic się nie zmienia. Kamil Semeniuk zostaje nadal w Perugii?

– Tak mam nadal kontrakt, więc raczej nic się w tym temacie nie zmieni. Dobrze się tutaj czuję. Ten sezon jest póki co dla mnie bardzo dobry. Mam nadzieję, że finalnie wszystko się dobrze poskleja, poukłada i że osiągniemy wraz z drużyną zamierzony sukces. Ja mam w Perugii ważny kontrakt. Nie wiem co się będzie działo; wszystko jest zawsze możliwe.

– Być może do Perugii dołączy kolejny kolega, z którym świetnie się zna się pan z czasów wspólnych gry w Kędzierzynie-Koźlu?

– Tych plotek transferowych jest tyle, że co chwile jakieś nowe się pojawiają, ale też szybko są rozwiewane i pojawiają się nowe spekulacje. Ja nie tyle, że tego nie śledzę, ale siłą rzeczy czy to moja narzeczona czy koledzy z drużyny przekazuję mi te wszystkie plotki, ale dopóki oficjalnego stanowiska danego klubu nie zobaczę z potwierdzeniem transferu, to nie będę w to wierzył.

Sir Susa Vim Perugia z Pucharem Włoch. (Fot. Legavolley.it)

– Temat zdrowia jest teraz szczególnie aktualny, bo w Polsce plaga kontuzji, ale z pana dyspozycją fizyczną i zdrowiem wszystko jest w porządku?

– Nie chcę się wypowiadać na temat zdrowia. To są myślę indywidualne rzeczy. Każdy ma swój własny organizm i podchodzi do tych spraw indywidualnie. Ja – odpukać w niemalowane – dzięki Bogu jestem zdrowy. Gdzieś tam tylko jakaś grypa mi się przytrafiła i trzeba było grać, ale takie jest życie sportowca. Robię wszystko co mogę, dbam o swój organizm i wiem, że to jest moje „narzędzie” pracy, więc warto o nie dbać. Wiadomo, że bez tego zdrowia to nie można wykonywać naszego zawodu. To jest indywidualna sprawa. Ja póki co czuję się bardzo dobrze i życzę chłopakom z reprezentacji i generalnie wszystkim siatkarzom, którzy mają duże przeciążenia jeśli chodzi o sezon, dużo zdrowia.

– Poziom ligi włoskiej jest bardzo wyrównany, co pokazały chociażby półfinały Pucharu Włoch, gdzie niżej notowane zespoły sprawiły dużo problemów faworytom i jednego z nich wyeliminowały…

– No tak, taki jest też styl Final Four Pucharu Włoch. Na ten turniej przyjeżdżają drużyny, które wywalczyły sobie te miejsce nie przez przypadek i już w ćwierćfinałach nie brakowało niespodzianek. Mediolan wygrał przecież z Piacenzą, a Monza wyeliminowała Lube. Żeby dotrzeć do turnieju w Bolonii – też trzeba była pokonać ciężką drogę. W półfinale też mieliśmy niespodziankę w postaci wygranej Monzy z Trentino. Myślę, że jak my byśmy przegrali z Mediolanem, to też byłoby wielkie halo.

– Mediolan we Włoszech jest specjalistą od niespodzianek, ale w Pucharze CEV nie miał zbyt wiele do powiedzenia w konfrontacji z Aluronem CMC Wartą Zawiercie wygrywając dwumecz bez straty seta. To było dla pana zaskoczenie?

– To, że dwa razy był wynik 3-0 to może akurat było trochę zaskoczenie, aczkolwiek śledzę PlusLiga, która u mnie w domu jest często oglądana, więc wiem, jak drużyna z Zawiercia gra, jakich ma zawodników i naprawdę w tym sezonie są bardzo mocni. Myślę, że mają kompletny skład i tak jak gdzieś obserwowaliśmy na odprawach video przed półfinałem z Mediolanem – w ich pojedynku w Pucharze CEV Zawiercie pokazało się z bardzo dobrej strony i myślę, że zasłużenie wygrało. Nie zmienia to jednak faktu, że liga włoska jest dalej mocną ligą.

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin